ZBRODNIA z ZAZDROŚĆI
Krystian W. (29 l.) udusił żonę, kiedy wyprowadziła się z domu
Tragiczny finał poszukiwań 27-letniej Karoliny W. z Częstochowy. Policja znalazła jej ciało w chaszczach we wsi Kamyk. Została uduszona przez swojego męża. Krystian W. (29 l.) przyznał się do zabójstwa. Ich małżeństwo się rozpadało, mężczyzna nie mógł znieść, że żona wyniosła się do przyjaciela.
Karolina W. była poszukiwana od soboty 28 sierpnia. Tego dnia rankiem wyszła z mieszkania w Częstochowie i od tamtej pory nie nawiązała kontaktu z bliskimi. Zgłoszenie jej zaginięcia wpłynęło na policję, ruszyły poszukiwania. Bliscy byli zrozpaczeni. Karolina W. miała dwóch synów, nigdy nie zostawiała ich samych. Czasem nawet zabierała dzieci do pracy, kiedy nie mogła znaleźć opiekunki.
W jej małżeństwie z Krystianem W. nie układało się od jakiegoś czasu. Kobieta wyprowadziła się i zamieszkała z dziećmi u przyjaciela. Wszystko wskazywało na to, że dojdzie do rozwodu. Kiedy zaginęła, mąż przyłączył się do poszukiwań, wydawał się bardzo poruszony.
W poniedziałek policjanci odnaleźli ciało 27-latki na zarośniętym chaszczami polu pod Kamykiem w gminie Kłobuck. Prokuratura Rejonowa Częstochowa-północ wszczęła śledztwo w sprawie jej śmierci. Śledczy przez kilka godzin przesłuchiwali Krystiana W. W końcu pękł i przyznał się do zabójstwa. Karolina W. nad ranem zeszła do samochodu, w którym zostawiła telefon. 29-latek czaił się w pobliżu. Namówił ją na rozmowę, wsiedli do auta. Tam udusił żonę, wywiózł jej ciało i porzucił. Przyznał, że motywem morderstwa były „nieporozumienia związane z rozpadem małżeństwa”.
Wczoraj Krystian W. usłyszał zarzut zabójstwa, a sąd na wniosek prokuratury aresztował go tymczasowo na trzy miesiące. Kiedy był prowadzony przez policjantów przez korytarz sądu, łzy leciały mu z oczu, ręce zakute w kajdanki
Pół tysiąca zł za dwa dni pracy w lodziarni! Taką stawkę wypłaciła sobie 19-latka, która postanowiła okraść swojego pracodawcę i zabrać sobie utarg. – Kobieta wyszła „na chwilę” z cukierni pod pretekstem załatwienia prywatnej sprawy i już do niej nie wróciła. Dopiero po kilku godzinach okazało się trzęsły. Na pytania dziennikarzy, czy żałuje tego, co zrobił, odpowiedział, płacząc: „Tak”. się, że z lokalu wraz z 19-latką zniknęło 500 zł utargu – podaje podinsp. Robert Szumiata z komendy na warszawskim Śródmieściu. Jak się okazało, dziewczyna miała na swoim koncie także inne przestępstwo. W kwietniu pracowała jako niania i też okradła pracodawców.