Przed tym ołtarzem mieli przysięgać sobie miłość przyniosą ich w trumnach
W sobotę Martyna i Bartosz wyruszą w ostatnią drogę z kościoła w Niedźwiedziu
Wjednym grobie spoczną na wieki, a w środę przed tym ołtarzem mieli przysięgać sobie miłość. Niestety Martyna (†26 (†31 P. l.) i Bartosz W. l.) zginęli dzień przed swoim ślubem w makabrycznym wypadku samochodowym. Teraz w kościele w Niedźwiedziu (woj. wielkopolskie) leżeć będą w trumnach…
Los pisze okrutne scenariusze! Martyna i Bartosz na ten wyjątkowy dzień czekali już długo, bo przez pandemię przełożyli datę ślubu o rok. Na 1 września. Tak bardzo się cieszyli, że wreszcie będą mężem i żoną, na dobre i na złe... To złe przyszło jednak o wiele za szybko.
Dzień przed uroczystością narzeczeni wracali z restauracji pod Odolanowem, gdzie omawiali ostatnie szczegóły wesela. Padał deszcz, droga była mokra. Jedna z hipotez mówi, że ich auto wpadło w poślizg, który wyrzucił je na środek jezdni. W niedoszłą młodą parę wjechała ciężarówka. Uderzenie było bardzo silne. Osobówka koziołkowała i zatrzymała się w polu kukurydzy. Na pomoc dla Martyny i Bartka było za późno.
W sprawie wypadku narzeczonych ruszyło śledz two. – Przeprowadziliśmy sekcję zwłok, a teraz będziemy rekonstruować wypadek – mówi Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
W sobotę w kościele w Niedźwiedziu, w którym mieli sobie patrzeć w oczy i zakładać na palce obrączki, będzie tylko płacz… Młodzi będą w trumnach, a ksiądz, zamiast owijać na ich dłoniach stułę, będzie się modlić za ich życie wieczne… – To bardzo trudny czas, szczególnie dla ich bliskich – mówi „Super Expressowi” ks. Waldemar Wiertelak, który miał dawać młodym ślub, a teraz odprawi mszę żałobną. – Ślub wezmą w niebie – pocieszają się znajomi narzeczonych.