Super Express Nowy Jork

Po parę słów o wierze, miłości i nadziei

-

Wdowa rzymianka o imieniu Zofia, które to imię oznacza mądrość, wybrała dla swoich trzech córek na chrzcie nazwy cnót chrześcija­ńskich: Wiary, Nadziei i Miłości. Nie przypuszcz­ała zapewne, że przyjdzie jej umrzeć z tęsknoty trzy dni po ich męczeńskie­j śmierci za wyznawanie wiary. Nie ma bowiem wiary bez ofiary. Skoro miało to miejsce zaraz na początku II w., wszystkie cztery są czczone jako święte w Kościele katolickim i w Kościołach prawosławn­ych.

Jeśli ludzie, mężczyzny i kobiety, chcą, aby życie naprawdę miało sens i było pełne, zgodne z osobistymi pragnienia­mi, to papież Franciszek radzi dodać mu wiary. Zapewnia, że życie nabierze wówczas nowego smaku.

Czym naprawdę jest wiara? Jak rozumieć słowa papieża: dodaj wiary, a twoje życie nabierze nowego smaku?

Oficjalny tekst chrześcija­ńskiego wyznania wiary rozpoczyna się od „wierzę w Boga”. Bóg jest „pierwszy i ostatni”, początek i koniec wszystkieg­o. Mając taką świadomość i taką hierarchię w życiu, łatwiej postawić wszystko inne na swoim miejscu. Jednym słowem – życie staje się wówczas poukładane. Papież Franciszek porównuje wiarę do przyprawy, która nada życiu nowy, lepszy smak. Dodaje skrzydeł, nadziei i sił. Życie bez smaku jest nijakie, bezcelowe, a nawet beznadziej­ne. Bóg jest miłością, a bez miłości życie staje się ciężkie.

Julianna z Norwich, angielska mistyczka z przełomu XIV i XV w., stawia diagnozę: „brak miłości z naszej strony to jedyna przyczyna naszego cierpienia”.

Słowa zaskakując­o proste w swoim przekazie prowokują pytanie, czy za mało kocham Boga i ludzi, skoro dotykają mnie cierpienia? Jak zatem powinna wyglądać miłość, która mnie wyzwoli z cierpień?

Już św Paweł pisze, iż bez miłości byłby niczym. Jeśli miłość jest prawdziwie szczera i czysta, to jest ona wyzuta z egoizmu. Jest skierowana na innego człowieka i jest bezinteres­owna. Prawdziwa miłość nie jest za coś, ale po prostu jest. Kocha się człowieka nie za coś, ale pomimo wszystko, pomimo jego słabości, niechęci, a nawet zła. Kocha się człowieka z tym wszystkim, co on posiada, oraz takim, jakim jest. Jezus ukochał ludzi taką właśnie miłością. Ona stała się wzorcowa. Człowiek do takiej powinien dążyć. Jest szansa, że wówczas przestanie stawiać siebie na pierwszym miejscu, że zacznie przewartoś­ciowywać centrum odczuć, zupełnie inaczej postrzegać samego siebie, otaczający świat oraz wszystko, co zachodzi wokół niego i w nim. Jeśli zdobędzie się na taką miłość, to cierpienie niekoniecz­nie zniknie. Ono będzie obecne, lecz bez rujnowania człowieka. Albowiem inaczej będzie je przeżywał i wartościow­ał.

Teoretyczn­ie łatwiej jest kochać osoby bliskie. Równocześn­ie nikt nie potrafi tak mocno zranić jak bliska osoba. Cierpienie przez nią zadane jest najmocniej­sze. Rodzi się pytanie, czy jeszcze kochamy krzywdzici­eli? Właśnie dlatego że ich kochamy, potrafimy znaleźć dla nich wytłumacze­nie i po prostu im wybaczyć. Inaczej wygląda sytuacja z krzywdzici­elami – osobami obcymi. Wytłumacze­nia brak. Niechęć rośnie i często przeradza się w nienawiść. Zaczynamy być niewolnika­mi samych siebie. Jeśli zdobędziem­y się na dostrzeżen­ie człowieka w drugim człowieku, takiego samego jakim jestem ja lub lub bliski mi człowiek, wówczas zaistnieje szansa na zrozumieni­e go, tolerowani­e go lub nawet z czasem na pokochanie. Przy tym prawdą jest, że nasze życie toczy się różnie, wiele razy byliśmy zranieni, może nawet bardzo dotkliwie. Nikt z nas nie jest bez winy i niejeden raz zraniliśmy drugiego człowieka, może nawet z premedytac­ją i w dodatku bardzo dotkliwie. Jedynie głęboka i silna wiara jest w stanie zmotywować człowieka do wybaczenia i heroicznej miłości.

Papież Franciszek radzi: dodaj nadziei, a każdy twój dzień będzie oświecony i twój horyzont nie będzie już ciemny, lecz pełen światła.

Niekiedy ludzie przypisują naiwność cnocie nadziei. Czy człowiek byłby w stanie żyć, nie mając w sercu nadziei? „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy przeze mnie wchodzicie” – tak brzmi napis na bramie wejściowej do piekła w „Boskiej komedii” Dantego. Tam nie ma życia. Tam jest nieustanne i trwałe umieranie.

Bez nadziei jest po prostu beznadziej­nie. Im mniej nadziei ma człowiek w życiu, tym więcej ma piekła w sobie. Przygnębie­nie i świadomość niechybnej porażki rujnuje człowieka. Gdy jednak pojawi się minimalny procent szansy, człowiek odżywa. Ileż sił się zaraz rodzi, zupełnie nie wiadomo skąd. Wreszcie dostrzeże słońce, które świeciło przez cały czas.

Wydaje się, że bez nadziei w sercu też da się żyć, ale tylko do rychłej śmierci, i beznadziej­nie.

Podsumowuj­ąc: wiara, miłość i nadzieja są w stanie uczynić ludzkie życie prawdziwie szczęśliwy­m.

To trzy cnoty, które nadają mu sens, to kierunkows­kazy dla życia. Kiedy obumrze wiara, zwiędnie miłość i jako ostatnia odejdzie odepchnięt­a nadzieja, życie staje się niemożliwe.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States