Dzięki Dowbor dostałam nowe życie
Ekipa programu zmieniła dom rodzeństwa nie do poznania
Program „Nasz nowy dom” odmienił losy wielu polskich rodzin. W 12. sezonie telewizyjnego hitu pojawiło się wyjątkowe rodzeństwo Leonarczyków – Michał, Filip i Roksana. Od ich występu na antenie Polsatu minęły już cztery lata. O tym, jak przez ten czas zmieniło się ich życie opowiada Roksana, najmłodsza z rodzeństwa.
– Co po tych czterech latach najbardziej pamiętasz z udziału w programie?
– Wydaje mi się, że tę atmosferę. Do dziś mam zdjęcie w pokoju z ekipą „Nasz nowy dom”. Oni byli dla nas jak rodzina. Rozmawiali z nami. Tego nie ma na kamerach, ale jak były przerwy i były wspólne posiłki, nie było tak, że oni byli gdzieś indziej. Wszyscy razem siedzieliśmy i mogliśmy ze sobą porozmawiać. Bardzo rodzinna atmosfera. Oni sprawiali, że człowiek nie czuł się zestresowany i nie myślał, co będzie. Oni mają w sobie właśnie coś rodzinnego. Dlatego uważam, że ten program tak fajnie funkcjonuje, bo ta ekipa jest rodziną i pomaga rodzinom. Dzięki temu łatwiej było nam się otworzyć.
– Macie kontakt z panią Kasią po programie?
– Nie mamy ze sobą prywatnego kontaktu. Obserwuję ją w mediach. Bardzo dobrze i miło ją wspominam z programu. Można powiedzieć, że to
za wszystko co pani Kasia taka mama programowa – ciepła i kochana. Wiele razy mnie przytulała, gdy się rozklejałam i płakałam. To taka osoba idealnie pasująca do prowadzenia programu. Przy niej od razu schodzi stres. Bardzo miło mi się zrobiło, gdy przeczytałam artykuł w gazecie, w którym mówiła, że szczegółnie utkwiliśmy jej w pamięci.
– Czy jest coś, co chciałabyś powiedzieć np. pani Kasi Dowbor? Już jako dorosła kobieta, a nie nastolatka.
– Na pewno chciałabym podziękować za to wszystko, co otrzymaliśmy. Dla mnie program to nie tylko nowy dom, lecz także nowe życie. Jakbym miała cofnąć się o cztery lata, to nie wiem, czy znalazłabym część tej Roksany, którą byłam kiedyś. Dzięki programowi mogłam zacząć nowe, własne życie i spełniać swoje marzenia. Dla mnie ten program to taki dar nowego życia.
„SE”: – Co zmieniło się w twoim życiu po udziale w programie „Nasz nowy dom”?
RL: – Już po samym remoncie najpiękniejszą myślą było dla mnie to, że już nie muszę myśleć o tym, żeby skończyć szkołę i iść do pracy. To był taki największy problem w mojej głowie. Dzięki temu programowi mogłam myśleć o swoim życiu i o tym, co w najbliższym czasie chciałabym robić, spełniać swoje marzenia.
– Opowiedzieliście przed kamerami swoją trudną historię, która wśród widzów mogła wywołać łzy. Czy trud- no było się otworzyć?
– Ci ludzie to taka mała rodzina. Oni bardzo fajnie z nami współpracowali, pomagali dużo, żeby się nie stresować i móc się otworzyć, by opowiedzieć swoją historię. Każdy z nas był osobno i mógł opowiedzieć ze swojej perspektywy, jak widział to wszystko. Była jednak niepewność, bo chodziliśmy do szkoły i zastanawialiśmy się, co powiedzą o nas ludzie. A przecież trzeba było powiedzieć, jak to wszystko dotychczas wyglądało. Wiedziałam, że nie wszyscy zareagują pozytywnie. Stres był, ale myślę, że nad wszystkim, co było tam, podczas tego programu, to człowiek się aż tak nie zastanawiał. Tam była taka rodzinna atmosfera i przez to, że byli tam tacy ludzie, to nie myślało się o tym, co będzie później. Było ciężko, ale z biegiem czasu nie żałuję, że opowiedziałam, jak było.