Jak zadzwoni Legia, pakuję się i jadę
Mało którego trenera kibice Legii wspominają tak jak Dragomira Okukę (68 l.). Serbski szkoleniowiec, który wywalczył z Wojskowymi mistrzostwo Polski w 2002 r., dziś wiedzie spokojne życie w Belgradzie, gdzie prowadzi restaurację. Wciąż kusi go jednak powrót do pracy trenerskiej.
– Jestem w świetnej formie – mówi nam Okuka
Belgrad, dzielnica Rakovica, którą od centrum miasta oddziela rozległy park. Wchodzimy do restauracji Dragon Bar, w której jesteśmy umówieni z Okuką. Trener siedzi przy stoliku na końcu pomieszczenia w oparach dymu papierosowego (sam nie pali, ale w Serbii palenie w restauracjach jest normą).
– Jak miło wreszcie usłyszeć język polski – wita nas Okuka, starając się składać polskie zdania. Z minuty na minutę idzie mu to coraz lepiej. – Brakuje mi praktyki, ale polskiego nie zapomniałem. Co u mnie? Dwa lata temu wróciłem z Chin, teraz troszeczkę odpoczywam, zajmuję się restauracją, którą prowadzę z synem i córką. Ale futbol śledzę. Oglądam mecze Crvenej Zvezdy i Partizanu, ale też Legii. Mam nadzieję, że utrzyma się w lidze – rozmarza się.
Kiedy pytamy Okukę o wspomnienia z Legii, w oku pojawia mu się błysk. Opowiada, jakby pracował w Warszawie nie 20 lat temu, a całkiem niedawno.
– Kiedy byłem trenerem Legii, to Wisła dominowała w ekstraklasie. Ale chłopcy w Legii mieli charakter, walczyli do końca. Kucharski, Wróblewski, Karwan, Magiera – oni się bardzo dobrze prezentowali. To nie były łatwe czasy, bo wtedy w Legii nie było dużo pieniędzy, ale piłkarze walczyli na boisku. Teraz w Legii jest dużo obcokrajowców, a za moich czasów było wielu Polaków z charakterem – podkreśla Okuka.
To właśnie Okuka sprowadził do Legii Aleksandara Vukovicia, który po latach stał się legendą klubu, a dziś jest jego trenerem. Nasz rozmówca jest zachwycony trenerskim rozwojem Vukovicia.
– „Aco” zawsze był fajny chłopak. Szybko nauczył się polskiego, został w Legii i zrobił bardzo duży postęp trenerski. Nie każdy może być trenerem Legii trzy razy, to znaczy, że „Aco” ma charakter. W Legii nie tylko zawodnicy muszą mieć charakter, lecz także trener. Musi poukładać sobie szatnię, relacje z kibicami i dziennikarzami. „Aco” był u mnie w restauracji w grudniu razem ze Stankiem Svitlicą. Trochę był zmartwiony, bo Legia była wtedy na pograniczu strefy spadkowej – opowiada. Choć Okuka jest już w wieku emerytalnym i od dawna nie pracował zawodowo, wciąż nie przekreśla swojej przyszłości w piłce. A jeśli pojawi się oferta…
– To nigdy nie mów nigdy. Kiedy wyjeżdżałem z Chin dwa lata temu, mówiłem sobie: „wystarczy”. Ale kiedy pooglądasz trochę piłki, to podejście się zmienia. Może wrócę do Chin, może popracuję w Europie. Czuję się dobrze fizycznie i psychicznie, więc mogę wrócić na ławkę. Jeśli zadzwoni Legia, to na drugi dzień pakuję się i jadę. Mogę być nawet asystentem „Vuko” – puszcza oko Okuka.