Katastrofa smoleńska już na zawsze pozostanie raną dla naszej wspólnoty
Choć od 10 kwietnia 2010 roku mija 12 lat, ciągle musimy znajdować w sobie siły, by mierzyć się z tą tragedią, by stawiać pytania. Jak to było możliwe? Czy wyciągnęliśmy wnioski ze Smoleńska? Czy sprostaliśmy dziedzictwu Lecha Kaczyńskiego? Katastrofa smoleńska już na zawsze pozostanie raną dla naszej wspólnoty. Nikomu nie trzeba przypominać tamtych dni. Byliśmy wtedy zjednoczeni jak nigdy. Nieprzebrane tłumy na Krakowskim Przedmieściu chcące oddać hołd swojemu prezydentowi stały się zalążkiem odrodzenia wspólnoty. Mam te obrazy żywo przed oczyma. Byłem wtedy na Krakowskim Przedmieściu razem ze swoimi kilkunastoletnimi dziećmi. Czułem, tak jak my wszyscy, że udział w narodowym czuwaniu to po prostu mój obowiązek. Ten duch solidarności przez lata przygasł, ale teraz odżył na nowo. W obliczu wojny na Ukrainie znaleźliśmy w sobie odwagę i determinację, by nieść pomoc potrzebującym. Każdy gest braterstwa, który okazujemy naszym ukraińskim przyjaciołom, to cios w imperium zła, które zbudował Władimir Putin. Jeszcze dwa miesiące temu militarna agresja Rosji niektórym wydawała się niemożliwa. Stało się jednak to, co wiele lat wcześniej przewidywał Prezydent Lech Kaczyński. Nieustannie alarmował on Europę o złowieszczych zamiarach Rosji. „Imperializmowi nie wolno ustępować” – przestrzegał. Gdyby tylko świat zechciał wysłuchać tego apelu, bylibyśmy w innym miejscu. Straty, jaką był Smoleńsk, nikt nam nie zrekompensuje. Ale jedno jest pewne. Tylko pamięć o tej tragedii, tylko pamięć o dziedzictwie Lecha Kaczyńskiego daje nam nadzieję na lepszą Polskę, lepszą Europę i lepszy świat.