Gotował górnikom teraz KARMI UCHODŹCÓW
Nie każdy bohater nosi pelerynę. Niektórzy noszą kucharski fartuch. Łukasz Pałka to 38-letni kucharz z kopalni miedzi Rudna. Gdy 24 lutego wybuchła wojna w Ukrainie, przestał karmić górników i ruszył na pomoc uchodźcom przybywającym tłumnie do Warszawy. W kuchni polowej w dużym namiocie na Dworcu Centralnym z uśmiechem na ustach gotuje przybyszom zza wschodniej granicy.
Łukasz Pałka (38 l.) to bohater drugiego planu. Na co dzień go nie widać, nie staje przed kamerami. Ale za to stoi za 15 tys. gorących posiłków wydawanych codziennie na Dworcu Centralnym uchodźcom.
Do Warszawy przyjechał 8 marca i wraz ze swoją firmą Lubinpex i Fundacją KGHM Polska Miedź rozstawił na Dworcu Centralnym ogromny namiot z kuchnią dla uchodźców. Zorganizował kuchnię polową i dzień w dzień przygotowuje jedzenie dla tych, którzy przyjeżdżają z ogarniętej wojną Ukrainy, by odjechać po kilku godzinach do Niemiec czy innych miast Polski, i dla tych, którzy całymi dniami koczują w głównej hali dworca.
– Jestem tu od ponad miesiąca codziennie, od rana do nocy. I będę tu tak długo, jak będzie to konieczne – mówi Łukasz Pałka, założyciel kuchni dla uchodźców. – Sami wszystko zorganizowaliśmy. Początkowo pracowaliśmy 24 godziny na dobę. Teraz od 8 do 20. Gotujemy tu jest chociaż namiastka
kolejne spory – mówił Rafał
na Powązkach ze wszystkiego, co możemy dostać i co ludzie przynoszą. Kasze, makarony, fasola... – opowiada kucharz. Gdy nie gotuje, organizuje zapasy – wodę, chleb, sprzęt i całą resztę. Produkty podrzuca też charytatywnie organizacja jednego z najsłynniejszych szefów kuchni na świecie. Charytatywna Światowa Kuchnia Centralna Josego Andresa była zachwycona tym, co robią Łukasz i jego ludzie. Wybitny szef kuchni sam zorganizował kuchnię polową w Medyce przy granicy z Ukrainą i odwiedził Łukasza Pałkę na Centralnym. A kucharz ma już nowe pomysły. – Myślę o projekcie wspólnie z kijowskimi restauratorami, którzy tam gotują dla ludzi i dla wojska. Razem z World Central Kitchen pomożemy im – mówi.