Wreszcie za to odpowiedzą
Maciek miał całe życie przed sobą. Studiował, rozwijał się. Był miłym, uczynnym chłopakiem. Uwielbiał grać w piłkę. Był październik 2018 r. Maciej poszedł pokopać z kolegami na przysklepowy parking. Często tam grali, bo jest równo i jasno – świecą latarnie. W pewnym momencie podeszła do nich grupa mężczyzn.
Wszyscy rzucili się na Maćka. Zaczęli go bić po całym ciele, wręcz wściekle katować. Okładali biednego chłopaka m.in. kijem od golfa. Tak mocno, że kij się złamał. Wszystko nagrywały kamery monitoringu. Na filmie widać moment, gdy Maciek bezładnie pada. Kilka dni później zmarł w szpitalu. Obrażenia były zbyt poważne, by dało się go uratować.
Maciek został zakatowany, bo partnerka jednego z oprawców wskazała go jako człowieka, który miał ją zaczepiać. Wszystko to było wierutną bzdurą. Kobieta wymyśliła tę bajkę, bo chciała, by jej chłopak wreszcie wrócił do mieszkania. A ten w najlepsze popijał z kolegami. Jednak wiadomość o rzekomym naruszeniu nietykalności dziewczyny jednego z szajki wystarczyła, by wszyscy ruszyli na odsiecz. Mocno wstawieni agresorzy zjawili się na parkingu i wymierzyli Maćkowi „sprawiedliwość”.
Zostali złapani przez policję. Trafili do aresztu, ale szybko z niego wyszli. – Widywałam ich zadowolonych i uśmiechniętych na ulicach Nysy. A mnie zostały tylko żałoba i łzy – skarżyła się roztrzęsiona matka.
W pierwszym procesie byli oskarżeni o śmiertelne pobicie. Matka zabitego Maćka poczuła się, jakby ktoś jej napluł w twarz. – Powinni być sądzeni za morderstwo – nie kryła wzburzenia.
Dzięki naszym publikacjom i uporowi mamy ofiary teraz cały proces rozpoczął się od nowa. Co ciekawe, jeden z oprawców – Patryk D., sam wymierzył sobie sprawiedliwość, popełniając samobójstwo. Na ławie oskarżonych siedzą trzej inni sprawcy nieszczęścia – Piotr G., Vladislav P. oraz Patryk M. pozbierała się po zabójstwie