W Polsce nie zabraknie żywności
„Super Express”: – Rosja i Ukraina to jedni z największych producentów zbóż. Czy wojna w Ukrainie i sankcje wobec Rosji sprawią, że w Polsce zabraknie żywności?
Jan Krzysztof Ardanowski:
– W Polsce żywności nie zabraknie, ponieważ mamy bardzo duży potencjał produkcji żywności. Ale nie możemy myśleć tylko o rynku wewnętrznym. Przez ostatnie kilka lat udało się zwiększyć eksport żywności. W ubiegłym roku był on wart 38 mld zł i, co więcej, mieliśmy dobry bilans między eksportem a importem. Jesteśmy w prawie 80 krajach na świecie i warto to utrzymać. Oczywiście bezpieczeństwo żywnościowe Polaków jest na pierwszym miejscu.
– Czy jesteśmy w produkcji żywności samowystarczalni? Czy jednak jest z tym kłopot?
– Jesteśmy. Mamy bowiem spore nadwyżki. Zmienia się trochę sytuacja, ponieważ ponad 2 mln uchodźców z Ukrainy przybyły do Polski, więc i produkcja na rynek wewnętrzny musi być większa. Trzeba produkować żywności na tyle dużo – więcej niż do tej pory – żeby wystarczyło jej nie tylko dla Polski, lecz także na eksport. To byłoby dla nas ze wszech miar korzystne.
– Co oznacza wojna w Ukrainie dla Polskich rolników? Rosja i Ukraina były rynkami zbytu dla naszej żywności?
– Były. Nie byliśmy uzależnieni od importu z Ukrainy i Rosji. Sporo jednak eksportowaliśmy.
– Co takiego?
– Głównie do Rosji, ale też do innych krajów Wspólnoty Niepodległych Państw przez Białoruś eksportowaliśmy warzywa, owoce, soki i mięso. Rosja ma co prawda duży rynek zbóż, ale nie bardzo radzi sobie z innymi rodzajami żywności, więc był to dla nas rynek zbytu. Na przykład polscy sadownicy z rozrzewnieniem wspominają czasy, kiedy eksportowano bardzo dużo.
– Te czasy już raczej nie wrócą.
– Nie wrócą. To rynek zamknięty. Inna sprawa, że Rosjanie nie wszystko rozkradli i zmarnowali, ale też część dochodów ze sprzedaży surowców energetycznych przeznaczyli na rozwój swojego rolnictwa. Niemniej Ukraina i Rosja na rok czy dwa, może nawet na dłużej, wypadły z globalnego rynku eksportu i pojawiła się ogromna luka. Szacuje się, że wojna w Ukrainie, brak dostępu do żywności ukraińskiej i rosyjskiej, sprawiła, że dodatkowo 100 mln osób na świecie głoduje. To już prawie 1 mld ludzi.
– Czy Polska jest w stanie tę lukę wypełnić i uratować wiele krajów, zwłaszcza afrykańskich, przed głodem?
– Powinniśmy próbować tę lukę zapełnić. Nie ma, oczywiście, mowy, żeby te ubytki żywności Polska samodzielnie wypełniła, ale niewątpliwie mamy potencjał, by przynajmniej częściowo to zrobić. Jesteśmy jednym z niewielu krajów UE, które mogą zwiększyć produkcję żywności.
– Wielu, robiąc świąteczne zakupy, łapie się za głowę z powodu cen żywności. Czemu jest tak drogo?
– Powodów jest kilka, choć od razu muszę zaznaczyć, że rolnicy niewiele na tym wzroście cen zarabiają. To bowiem kwestia kosztów produkcji, które jeszcze nigdy nie wzrosły tak bardzo. Polityka energetyczna Rosji przełożyła się na wzrost cen nawozów i środków ochrony. Rolnicy muszą dodatkowo zaopatrywać się w drogie paliwo, miał węglowy do szklarni, kupić gaz do ogrzewania kurników. Pomimo dramatycznego wzrostu cen żywności rolnicy drżą, czy ich gospodarstwa przetrwają.
Z powodu wojny grozi nam głód? [ Jesteśmy jednym z niewielu krajów UE, które mogą zwiększyć produkcję żywności. Logiczną decyzją w kolejnych latach powinno być to, że ją zwiększymy