Czerkawski był zwinny Oliwa jak ochroniarz
Jaromir Jagr (50 l.), najlepszy w historii europejski hokeista, był gościem specjalnym niedawnej finałowej rywalizacji w Polskiej Hokej Lidze pomiędzy GKS-EM Katowice a Unią Oświęcim. Choć pochodzi z Czech, Polskę odwiedził... po raz pierwszy w życiu. W NHL jego rywalami byli Polacy: Mariusz Czerkawski i Krzysztof Oliwa, z którym grał nawet w jednej drużynie.
Z ojczyzny wyjechał jako 18-latek, zaraz po opadnięciu żelaznej kurtyny, mocno ograniczającej wcześniej podróże. Legendą Jaromir Jagr stał się za oceanem, dwukrotnie sięgając tam po triumf w najlepszej hokejowej lidze świata – NHL – jako zawodnik Pittsburgh Penguins.
Na koncie ma też złoto z reprezentacją Czech w igrzyskach olimpijskich oraz w mistrzostwach świata. Niewielu jest w historii hokeistów mogących pochwalić się owymi trzema najważniejszymi w dziejach dyscypliny trofeami. Patrząc wstecz, tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, które zwycięstwo było dla mnie najważniejsze. Igrzyska są rozgrywane raz na cztery lata, globalny czempionat oraz Puchar Stanleya (czyli walka o wygraną w NHL – dop. red.) co roku. Z drugiej strony, na igrzyska nie zawsze przyjeżdżali wszyscy najlepsi – Jagrowi do dziś trudno usystematyzować własne osiągnięcia według ich wagi.
Nie jest natomiast niespodzianką fakt, że do naszego kraju zawitał po raz pierwszy dopiero po pięćdziesiątce. Niestety, polski hokej to – nie od dziś – jedynie sportowe peryferie tej dyscypliny, a Polaków w szeregach drużyn NHL, czyli najważniejszych rozgrywek klubowych świata, można policzyć na palcach jednej ręki. – Doceniałem bardzo Mariusza Czerkawskiego – wspominał. – Zwinny, gibki, dobry technicznie... Nie miałem jednak okazji poznać go bliżej, bo nigdy nie graliśmy w tym samym klubie – tyle mógł powiedzieć Jagr o sylwetce zawodnika, z którego jest dumny cały polski hokej.
Przez kilka miesięcy w trakcie swej drugiej przygody z ekipą Pingwinów był za to partnerem Krzysztofa Oliwy, wychowanka katowickiego GKS-U. – To był zupełnie inny typ zawodnika niż Czerkawski – wspominał. – Silny fizycznie, agresywny; swoisty „bodyguard” chroniący na lodowisku innych zawodników w drużynie. Elementem tej roli był... udział w bójkach, których na lodowiskach NHL nie brakuje – uśmiechał się czeski gwiazdor, wspominając kolegę o wdzięcznym pseudonimie „Polish Hammer” („Polski Młot”).