Synka i siebie w studni
pięć miesięcy
M akabryczna podwójna śmierć w miejscowości Gnojnik k. Brzeska (woj. małopolskie). W przydomowej studni zauważono dwa pływające ciała – Edyty (†37 l.) oraz jej maleńkiego syna Franusia (†5 mies.). Niestety, na pomoc obojgu było za późno. Prokuratura bada przyczyny tego horroru. Pierwsze ustalenia śledczych mówią, że do desperackiego kroku pchnęła kobietę choroba dziecka…
Mieszkańcy Gnojnika wciąż nie wierzą w to, co się stało, choć wielu z nich widziało na własne oczy, jak ciała martwej mamy i jej synka zabierał karawan. Do tragedii doszło we wtorek, tuż po świętach. Edyta opuściła dom z Frankiem. Miała iść z nim do przychodni, żeby berbecia zaszczepić. Nigdy tam nie dotarła…
Gdy po południu mama wciąż nie wróciła do domu, jej bliscy zaczęli się niepokoić. Telefon Edyty milczał. Wtedy dostrzegli, że studnia na podwórku jest otwarta. Na dnie czeluści widać było pływające ciało Edyty. Na miejsce zostali wezwani strażacy. – Ze studni wydobyto ciało kobiety oraz chłopczyka. Lekarz stwierdził zgon – rozkłada bezradnie ręce Dominik Machał z Państwowej Straży Pożarnej w Brzesku.
Później ze studni wypompowano całą wodę. Prokuratorzy znaleźli na dnie telefon mamy, a także… dokumentację może być niepełnosprawny
medyczną dotyczącą Franusia. Dlaczego kobieta odebrała życie swemu maleństwu i sobie? – W domu został odnaleziony list napisany pismem ręcznym, w którym tłumaczy ona motywy swojego postępowania. Z jego treści wynika, że kobieta jest w depresji, gdyż obawia się, iż jej synek może być w przyszłości osobą niepełnosprawną, z czym ona nie może się pogodzić – przekazał Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Ludzie są w szoku. Edyta uchodziła w miejscowości za pogodną kobietę. – Ona zawsze była roześmiana. Z daleka machała ręką do znajomych. Nigdy się nie skarżyła z powodu choroby dziecka – opowiada jeden z sąsiadów.
TUTAJ DOSZŁO DO TRAGEDII