Morderca mojego brata udaje, że jest chory BY UCIEC przed SPRAWIEDLIWOŚCIĄ
uważa, że Tusk naruszył jego dobre imię
Piotr Adamowicz (61 l.)
Adamowicz (†54 l.)
Za bójca Pawła Adamowicza (†54 l.) sprawia wrażenie, jakby robił wszystko, by oddalić wydanie sprawiedliwego wyroku. Na kolejnych rozprawach albo dziwnie się zachowuje, zrywając pagony pilnujących go policjantów, albo milczy jak zaklęty, wprowadzając całą salę w zakłopotanie. – To wszystko gra! On udaje chorego, bo nie chce być sądzony! – mówi nam
Piotr Adamowicz (61 l.), brat tragicznie zmarłego prezydenta.
Kolejna rozprawa w sprawie makabrycznego zabójstwa na gdańskiej scenie 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już 28 kwietnia. Nie wiadomo, czy do tej pory biegli psychiatrzy wydadzą opinię na temat zdolności oskarżonego Stefana W. (30 l.) do brania udziału w rozprawach. Wiadomo jednak, że na trzech poprzednich rozprawach morderca robił wszystko, by sprawić wrażenie osoby chorej. Na Piotrze Adamowiczu te zagrywki wywarły jak najgorsze wrażenie.
– Obserwowałem bacznie Stefana W. na każdej rozprawie. Na pierwszej rozglądał się po sali, wydawał się w pełni świadomy, nasz wzrok spotykał się dość często, a gdy ja na niego patrzyłem, on spuszczał głowę. Na trzeciej z rozpraw był pełen kontakt wzrokowy między nami. W. był mniej pewny siebie, bardziej stonowany, wciąż milczący... W pewnym momencie zrobił się rumor i on zerwał pagon policjantowi – relacjonuje „Super Expressowi” Piotr Adamowicz. – To wszystko element gry. Z jednej strony chce zwrócić na siebie uwagę, z drugiej strony chce wszystkich przekonać, że nie kontroluje swoich zachowań, i ma to wywrzeć wrażenie na sądzie i opinii, że jest chory i nie powinien być sądzony – zaznacza Adamowicz.
Jeśli sąd uzna, że Stefan W. był poczytalny w trakcie popełniania zbrodni, za „dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie” grozi mu od 12 lat do dożywocia. w sądzie milczy