Pan mnie zabrał samochodem
CAŁY I ZDROWY WRACA DO RODZICÓW
POSZUKIWANIA CHŁOPCA
JUŻ BEZPIECZNY NA RĘKACH TATY
Zziębnięty i przestraszony chłopczyk tulił się do mamy
Mały, 2,5-letni Hubert z Golicy (woj. zachodniopomorskie) bawił się na podwórku, jeździł elektrycznym autkiem w towarzystwie jamnika Mikiego. Było wtorkowe przedpołudnie, gdy rodzice i babcia chłopczyka zorientowali się, że gdzieś zniknął, a sąsiedzi widzieli podejrzanego busa jeżdżącego po okolicy. Wezwano policję i ruszyła wielka akcja poszukiwawcza.
Koszalińska policja nie zbagatelizowała zgłoszenia. W akcji poszukiwawczej wzięło udział kilkaset osób – policjantów, strażaków zawodowych i ochotników, ratowników WOPR. Wykorzystano psy tropiące, drony. Drobiazgowo przeczesywano łąki, sady i lasy w okolicach Golicy. Zablokowane zostały drogi wyjazdowe na Koszalin i Białogard. Lada moment miał zostać uruchomiony child alert.
– Bierzemy pod uwagę dwie wersje wydarzeń. Jedna zakłada, że Hubert oddalił się gdzieś razem ze swoim psem. Druga, niestety, nie wyklucza porwania. Przed domem dziecka był widziany szary samochód – bus albo kombi – i niewykluczone, że chłopiec odjechał tym autem w kierunku Białogardu – relacjonowała kom. Monika Kosiec, oficer prasowy koszalińskiej policji. Na szczęście trwająca ponad trzy godziny akcja poszukiwawcza zakończyła się sukcesem. Hubert wraz ze swoim psem został odnaleziony w lesie ok. 4 km od domu. Cały i zdrowy. Zdezorientowanego chłopczyka policjanci przywieźli do rodziców. Malec wtulił się od razu w ramiona mamy. – Nie wierzyłem, że u nas są takie sprawne służby, że tak mogą pomóc człowiekowi – mówi wzruszony Marcin
Piróg, ojciec chłopca.
– Jestem bardzo wdzięczny za pomoc w odnalezieniu synka.
Nie wiem, jak mam za to odpłacić – dodaje. Hubert pytany przez ojca, jak się znalazł tak daleko od domu, miał powiedzieć, że jakiś pan go zabrał. Policyjne dochodzenie po kilku godzinach wykluczyło jednak tę wersję.
– Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy pomogli odnaleźć Huberta
– mówi Marcin Piróg, ojciec chłopczyka
BLOKADY NA DROGACH