Hanię Ciągle widzę bawiącą się z Rudym
Ciągle przypomina sobie te radosne chwile. Hanię (†6 l.) bawiącą się z psem podczas ich wspólnych spacerów. Spogląda na zdjęcie dziewczynki i Rudego, a wtedy przed oczami staje mu obraz objętego ogniem domu, w którym mieszkała. Ma wrażenie, że
Rudym. Często chodziła z nim
zi fotografię obejmują płomienie, a roześmiana twarzyczka kurczy się, zmienia w popiół. – Ciągle nie mogę uwierzyć, że moja „wnuczka” nie żyje – mówi Ryszard Koligota, sąsiad i „przyszywany” dziadek Hani.
Przypomnijmy. Do tragedii doszło w Kole (woj. wielkopolskie) ok. w nocy 7 maja. Natalia R., matka Hani, o godz. 1 zauważyła ogień w domu i wybiegła w samej bieliźnie, by wezwać pomoc. W środku zostawiła swoją sześcioletnią córeczkę. Chciała po nią wrócić, ale ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko i odciął jej drogę do dziecka. Dziewczynka spłonęła żywcem. Ryszard Koligota patrzy na zgliszcza domu i w oczach stają mu łzy. – Hania przychodziła do mnie trzy razy dziennie. Mówiła do mnie: „dziadku”. Była bardzo zdolna. Uwielbiała malować. Do tego była bardzo zwinna i wysportowana, z roześmianą buzią pokazywała, jakie akrobacje potrafi zrobić. Mam drążek do ćwiczeń w domu i ona na niego wskakiwała – wspomina. Często jeździli na spacery nad rzekę. – Bardzo lubiła moje psy. Zwłaszcza Rudego, którego wziąłem ze schroniska. Stali się przyjaciółmi. Teraz i on wyje z rozpaczy – dodaje. Natalia R. wychowywała Hanię sama. Fotografowała hobbystycznie i czasami umawiała się na wykonywanie sesji zdjęciowych. Angażowała się też w działalność charytatywną, a ostatnio organizowała koncert dla dzieci z Ukrainy. Nie widziała też świata poza swoim dzieckiem. Hania była jej oczkiem w głowie. Jak to się stało, że nie zabrała córeczki z płonącego domu? Później strażacy musieli ją powstrzymywać, by nie wbiegła w płomienie. Po pożarze była w takim szoku, że trafiła do szpitala. Okoliczności tragedii wyjaśniają śledczy. – Natalia R. w chwili wybuchu pożaru była pod wpływem alkoholu – mówi „Super Expressowi” Ewa Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Nie chce jednak zdradzać informacji, ile promili miała we krwi. Kobiety nie udało się jeszcze przesłuchać. Nie ma też jeszcze wyznaczonej daty sekcji zwłok Hani.