MICHAŁ LISTKIEWICZ
Niezapomniany
Krzysztof Krawczyk pięknie wyśpiewał marzenia bycia piosenkarzem lub marynarzem. Ten cudowny tekst przypomniał mi się w związku z kuriozalnym zachowaniem gwiazdy show-biznesu Beaty Kozidrak. Zamiast odpracować społecznie zasądzone jej godziny, np. ucząc śpiewu w domu dziecka, odwołała się od łagodnego w sumie wyroku. Mogła zyskać dużo sympatii, a wiele z niej straciła. Dlaczego jedną miarę stosuje się do słynnego boksera, a inną do dziennikarza celebryty lub piosenkarki?
Potencjalny koszykarski finał Śląsk – Legia to może być powtórka rywalizacji sprzed pół wieku, gdy te kluby dominowały w polskim baskecie. Wtedy grali sami Polacy, i to jacy. Łopatka z Frelkiewiczem we Wrocławskich Kosynierach, Trams z Pstrokońskim u Zielonych Kanonierów. Dziś to Amerykanie decydują o obrazie polskiej ligi. Nasi hokeiści wydostali się z piwnicy na taras, ale salony wciąż pozostają w sferze marzeń. Opieranie całej nadziei na 40-letnim amerykańskim bramkarzu z polskim paszportem to ułuda. A wystarczy pojechać kilka kilometrów za polsko-czeską granicę, by zobaczyć wielki hokej. Z Trinca widać dachy polskich domów, ale nie widać lodowisk i garnącej się do ślizgania z kijem w ręku młodzieży.
Co z Polakami kopiącymi jeszcze piłkę w rosyjskich klubach? Jeżeli kuszeni wysokimi zarobkami zostaną, to zamiast gry w europejskich pucharach czeka ich rywalizacja w rozgrywkach azjatyckich. Wyjazd do Ułan Bator czy Biszkeku w miejsce Barcelony, Madrytu czy Londynu nie wydaje się kuszącą perspektywą. Kasa to nie wszystko. Są sytuacje, gdy trzeba postawić na wartości.
↗ Mayweather stawiał na Biwoła