Szukał grzybów znalazł pociski
bez krztyny miłości do małego Marcelka
P otwór, a nie matka! Anita W. z Chodzieży (woj. wielkopolskie) udusiła swojego dwuletniego synka kołdrą i poszła... przygotować sobie kolację. Wcześniej miesiącami biła go, szarpała, wyzywała. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał surowszy wyrok w tej sprawie. Podniósł karę dla Anity W. do 25 lat pozbawienia wolności.
Malutki Marcel (†2 l.) w czasie swojego krótkiego życia zaznał więcej cierpienia niż radości. Był bity, wrzucany do łóżeczka jak worek ziemniaków, wyzywany od świń i gnojów przez matkę oraz jej konkubenta Martina K. Mężczyzna złamał nawet Marcelkowi nogę. Chłopiec był dla nich tylko balastem. – Macierzyństwo dla Anity W. było obciążeniem od zawsze. Natomiast od momentu, kiedy oskarżona zamieszkała z Martinem K., obecność syna zaczęła kobiecie przeszkadzać, a i dla oskarżonego mały Marcel okazał się tylko ciężarem – podkreśla prokurator Magdalena Kopras.
Feralnego dnia matka Marcelka kupiła sobie parę piw. W piciu szukała pocieszenia po nieudanej rozmowie o pracę. Głośny płacz Marcelka, głodnego i chodzącego w ubabranej pieluszce, ją denerwował. Anita W. wzięła kołdrę i przycisnęła malcowi głowę do poduszki, odcinając dopływ tlenu. Chłopczyk się udusił. To nie był jej pierwszy taki wybryk. Tym razem jednak maluch nie przeżył.
Sąd pierwszej instancji skazał matkę na 15 lat więzienia. Ten werdykt zmienił sąd apelacyjny. Sędzia, który uzasadniał wyrok 25 lat więzienia, nie miał wątpliwości, że kobieta chciała zabić Marcela, by mieć kłopot z głowy. – To było okrutne, paskudne, zimne i niegodne – grzmiał zza sędziowskiego stołu Marek Kordowiecki. – Zabiła świadomie i rozumiała, co robi. Wiedziała, czym grozi podduszanie. Po zabójstwie, jak gdyby nigdy nic, poszła przygotować sobie kolację i posłuchać muzyki rockowej – uzasadniał sędzia.
Zaostrzony został też wyrok dla Martina K. Mężczyzna w sądzie pierwszej instancji został skazany na 4,5 roku więzienia za znęcanie się nad Marcelkiem. Teraz ma do odbycia sześć lat kary. Wyroki są prawomocne.
Wyrodna matka zamordowała synka, a potem zajęła się słuchaniem muzyki i kolacją
Leśnym arsenałem zajęli się pirotechnicy
Kilkaset nabojów leżało w poszyciu leśnym
Jest wytrawnym grzybiarzem, ale takich okazów jeszcze nie znalazł! Mariusz Wasilewski (35 l.) natknął się w lesie pod Lubartowem na Lubelszczyźnie na prawdziwy arsenał. Naboje, granat i inne groźne przedmioty leżały wśród grzybów.
– Nie dotykałem amunicji, tylko od razu zadzwoniłem po policję. Dobrze, że nie natknęły się na nią dzieci, które przyjeżdżają tu na grzybobranie z rodzicami – stwierdził grzy