Lczą o życie kolejkach
Elżbieta Michalak (73 l.) ze Stoku Lackiego (woj. mazowieckie):
otwory, co powoduje nawracające ostre stany zapalne skutkujące bardzo mocnym bólem i utratą słuchu. W 2020 r. otolaryngolog, do którego pani Justyna chodziła prywatnie, stwierdził obecność guzka – perlaka. Specjalista zalecił jego wycięcie. – W listopadzie 2021 r. lekarz z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku wyznaczył mi termin operacji pierwszego ucha na 4 kwietnia 2024 r. Pomyślałam, że to kpina, ale okazało się, że są długie kolejki. Czyli muszę długo czekać, aby zoperować jedno ucho, a dopiero później będę mogła zapisać się na operację drugiego, aby znowu czekać dwa lata – opowiada pacjentka. Gdyby zdecydowała się wykonać operację prywatnie, nie byłoby kolejki, ale koszt zabiegu wyniósłby 16 tys. zł. Polacy czekają w długich kolejkach nie tylko na zabiegi, lecz także na konsultacje u lekarzy specjalistów. Niewiele pomogło w tej kwestii zlikwidowanie przez resort zdrowia limitów. – Chodzę z bolącym kręgosłupem. Na wizytę do ortopedy zapisałam się w marcu tego roku, ale do lekarza dostanę się dopiero w styczniu 2023 r. Jak w tych warunkach można się leczyć? – zastanawia się Józefa Izdebska (89 l.) z Siedlec.
W podobnej sytuacji jest bardzo wielu pacjentów. Skąd biorą się takie długie kolejki w ochronie zdrowia? – Z jednej strony jest za mało personelu, głównie lekarzy specjalistów. Po drugie, lekarze, którzy są, bywają nieefektywnie wykorzystywani, bo dużo czasu poświęcają na biurokrację, zamiast na leczenie chorych – uważa dr Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. – Trzecia przyczyna: pacjenci często chodzą do jednej placówki przekonani, że tam leczy się najlepiej, i powstaje wówczas kolej
– Leczę się u kilku specjalistów i ciągle miesiącami czekam na jakąś wizytę. Najbardziej potrzebna mi jest wizyta w poradni naczyniowej. Muszę pilnie dostać skierowanie na badania, bo bardzo źle się czuję. I co z tego, kiedy lekarza będę mogła zobaczyć dopiero pod koniec grudnia, a na wizytę czekam od kwietnia. Podobnie jest z okulistą. By zbadać wzrok i zmienić okulary, muszę czekać do końca stycznia 2023 r. To skandal, że mimo płacenia składek nie mamy zapewnionej opieki lekarskiej od razu, tylko musimy przechodzić takie upokorzenia. ka. Czasami kieruję swoich pacjentów do innych poradni i okazuje się, że zamiast czekać rok, dostają się do specjalisty już na drugi dzień – opowiada dr Zieliński, który ma w związku z tym radę: warto zadzwonić do kilku przychodni i spytać o terminy przyjęć. Czasami ten sam lekarz pracuje w kilku placówkach, więc jakość leczenia będzie taka sama.
Dostęp do usług medycznych jest limitowany przez to, jak są finansowane zabiegi oraz konsultacje specjalistyczne. Kolejki czasami skracają się z dwóch lat do dwóch tygodni, jeśli NFZ zwiększy środki na dane świadczenie. Niestety, NFZ bardzo nisko wycenia wiele świadczeń. Bywa, że porada jest wyceniona np. na 30 zł, a realnie kosztuje 40 zł. Zarządca poradni próbuje wtedy wyjść na zero i np. skraca czas obsługi jednego pacjenta, co odbija się na jakości leczenia. Aktualnie inflacja sprawia, że koszty pracy personelu lekarskiego są wysokie. A poza tym trudno znaleźć chętnych do pracy. Skoro lekarze mogą dostać wyższą stawkę w gabinecie, który działa komercyjnie, niż w gabinecie na NFZ, to trudno oczekiwać, że będą wykonywać tę samą pracę za dużo mniejsze pieniądze.
Koszty przeprowadzania zabiegów również są wysokie, bo składają się na nie nie tylko wynagrodzenia specjalistów (anestezjolog, chirurg, sanitariuszki), lecz także wynajęcie sali, materiały czy koszt pobytu pacjenta w szpitalu. Zabiegi, które są wykonywane na NFZ, są bardzo drogie, tylko pacjenci tego nie odczuwają. Publiczny system opieki medycznej jest patologiczny, ponieważ z jednej strony nie chodzi w nim o działanie dla zysku, ale jednocześnie od zarządców placówek medycznych wymaga się, aby dbali o zysk finansowy.