2 setki, i zabił ina
Grzegorz P. do Sądu Okręgowego w Sosnowcu (woj. śląskie) został przywieziony z aresztu. Był skupiony i spokojny. Prowadzony, minął rodzinę Martina. Izabela Zakrzewska (52 l.), ciocia, która Martina wychowała, oraz babcia Danuta (73 l.) były emocjonalnie rozedrgane, ocierały z policzków łzy. – Zabrał mi Martina, którego wychowywałam od małego, gdy w wieku pięciu lat zostawiła go biologiczna matka, moja siostra. Martin nic mu nie zrobił. Dlaczego zamachnął się na niego nożem? – pytała, płacząc pani Izabela.
Martin zginął 11 lipca 2021 r. Był ze znajomymi w lesie pod Zawierciem (woj. śląskie). Zjawił się też tam Grzegorz P. – Miałem pospacerować po lesie, zaczynałem dbanie o kondycję, bo trenowałem do leśnego survivalu – tłumaczył na sali sądowej. Równocześnie wyznał: – Rano wypiłem na śniadanie trzy piwa, potem jeszcze dwie setki wódki do obiadu – rzucił.
Mężczyzna i młodzi rozmawiali, ale potem nożownik oskarżył ich, że zaśmiecili las. Rozpoczęła się kłótnia. Szybko przybrała zły obrót – Grzegorz P. został odepchnięty, więc sięgnął po kij, którym uderzył Martina. Zaczęła się szamotanina. Wtedy Grzegorz P. wyjął nóż i dźgnął 20-latka. Trafił w tętnicę udową.
Grzegorz P. nie przyznał się do winy. Twierdzi, że został zaatakowany i powalony przez chłopaków. – Wyciągnąłem nóż, żeby ich odstraszyć. Miałem ograniczone pole widzenia. Chłopak, który biegł, nadział się na ten nóż. Nie liczyłem się z tym, że mogę pozbawić go życia. Żałuję bardzo tego, co się stało – przekonywał.
Świadkowie zaprzeczają. – Przez cały czas mam to przed oczami. On ugodził Martina, który biegł do niego, bo tamten wcześniej potargał mu koszulkę – twierdzi Wiktoria (17 l.), znajoma ofiary.
OSKARŻONY GRZEGORZ P. (47 l.) TWIERDZI, ŻE TYLKO SIĘ BRONIŁ