Super Express Nowy Jork

Wszystko, co robie, robię z pasją

- ROZMAWIAŁA MARTA J. RAWICZ

Zpasja realizu-realizurea­lizuje sie w dwóch zawodach – fryzjerki i aktorki. Elzbieta Kasinska (51 l.) z Chicago opowiedzia­ła nam o swojej przygodzie z teatrem i niedawnej roli Marilyn Monroe. Wcieliła sie w postac legendarne­j gwiazdy w sztuce wystawiane­j przez scene Błekitny Pudel pod tytułem „ Marilyn Monroe, czy naprawde tak było?” w rezyserii Krzysztofa Arsenowicz­a.

„Super Express”: – Czym jest dla ciebie teatr?

Elżbieta Kasińska: – To moja pasja. Teatr ma w sobie czarodziej­ską moc. Praca nad sztuką to wieczne tworzenie‚ które pozwala się zapomnieć‚ uciec od rzeczywist­ości choć na chwilę, pomaga zapomnieć o problemach życia codzienneg­o.

– Jak wazna jest dla ciebie rola Marilyn Monroe, w której ostatnio moglismy cie zobaczyc?

– Rola ta była dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale też cudowną przygodą. To wejście w inny świat, świat kobiety pięknej, ale jakże skrzywdzon­ej przez los. Monroe to gwiazda, a jednocześn­ie kobieta wrażliwa, która czekała na miłość, oddała się cała, by poczuć smak miłości, której nigdy nie otrzymała. Jest delikatna, wyciszona, jednocześn­ie radosna, frywolna i spontanicz­na. Jej postać interesowa­ła mnie od zawsze. Studiowała­m ją bardzo długo, czytałam książki, oglądałam filmy. Te wszystkie informacje pozwoliły mi zrozumieć, kim była, jak była postrzegan­a przez otoczenie, kim naprawdę chciała być. Za każdym razem, kiedy czytałam mój tekst na próbach, wzruszałam się, bo czułam jej ból, gorycz, rozczarowa­nie i tęsknotę za normalnośc­ią. Kochała i chciała być kochana.

– Czy jestes do niej podobna?

– Myślę że trochę tak, chociażby fakt, że jesteśmy spod tego samego znaku –Bliźniąt. Podobne poczucie humoru, podobna wrażliwość i pragnienie bycia kochaną. Po spektaklu usłyszałam kilka miłych komentarzy, że jestem do niej podobna wizualnie, co sprawiło mi ogromną przyjemnoś­ć.

– Czy to jest tak, ze za kazdym razem jest inaczej, kiedy sie gra?

– Każde przedstawi­enie jest zagrane troszkę inaczej, mimo że schemat jest ten sam. To zależy od wielu czynników –jak samopoczuc­ie, publicznoś­ć. Czasami przeżywamy na scenie bardziej, mocniej, a czasami jest to trudniejsz­e, więc muszę dać z siebie więcej, aby widz mógł w pełni zobaczyć postać, w którą się wcieliłam, zawsze jednak staram się być prawdziwa. Zresztą jak się jest już na scenie, to nic innego się nie liczy – tylko świat, wktórym którym się obecnie znajdujesz, i publicznoś­ć, dla której grasz. Uwielbiam moment, kiedy poziom adrenaliny rośnie, kiedy sala powoli wypełnia się widzami, kiedy światła gasną inadchonad­chodzi ta chwila, na którą czekałam.

– Pamietasz swoje sceniczne poczatki?

– Oczywiście, że pamiętam, to był ostatni rok na wydziale piosenki aktorskiej w szkole muzycznej przy ul. Bednarskie­j w Warszawie i mój dyplom. Każdy student musiał przygotowa­ć swój recital na koniec ostatniego roku szkoły. Ponieważ zawsze kreowałam coś innego, troszkę zwariowane­go, i tym razem wymyśliłam sobie, że zagram biedną dziewczynk­ę, która pasie gąski, a potem ta sama dziewczynk­a zostaje gwiazdą w Hollywood. Moja mama zdobyła żywą gęś, którą nazwałam Lucka i właśnie Lucka wraz ze mną na scenie wyśpiewała mój dyplom. Ile było zabawy, gdy na koniec recitalu gęś posadzona na krześle zaczęła gryźć mikrofon, podczas gdy ja śpiewałam piosenkę za kulisami. Wyglądało to tak, jakby to Lucka śpiewała do mikrofonu. Właśnie dzięki temu dyplomowi zostałam zauważona i dostałam angaż do teatru Prezentacj­e, gdzie zagrałam w wspektaklu „Piosenki amerykańsk­ie” w wreżyserii Romualda Szejda. I to był mój debiut, moja pierwsza rola. Kilka lat później los sprawił, że przyleciał­am do Chicago i tu na mojej drodze pojawiła się utalentowa­na, pełna pasji Agata Paleczny, która zaprosiła mnie do swojego teatru, gdzie poznałam wspaniałyc­h ludzi, z którymi zagrałam w kilku przedstawi­eniach. Później Andrzej Krukowski iteatr Nasz, w którym jestem do dziś, ta sama ekipa niesamowit­ych ludzi. Bycie częścią teatru pozwala mi na ciągłe spełnianie tych artystyczn­ych marzeń, na ciągłe szkolenie swoich umiejętnoś­ci i wykorzysty­wanie dotychczas­owych zdobytych doświadcze­ń. – Czy zdarzyło ci sie kiedys zapomniec tekstu?

– Tak zdarzyło mi się. To było na festiwalu piosenki aktorskiej we Wrocławiu. Śpiewałam piosenkę „Upiorny twist” zkabaretu Starszych Panów. I nagle... czarna plama! Nie pamiętałam kompletnie nic, więc zaczęłam tańczyć, a ponieważ był to utwór komediowy, nikt nie zauważył wpadki. Wręcz przeciwnie, nawet rozbawiłam pana prof. Aleksandra Bardiniego do łez. Nigdy tego nie zapomnę, to było niesamowit­e.

– Jak radzisz sobie z trema?

– Zawsze mam tremę, ale jak zaczynam grać, to nic się już nie liczy. W tym miejscu serdeczne podziękowa­nie składam Krzysztofo­wi Arsenowicz­owi, który mi zaufał izapropono­wał zagranie w jego sztuce Marilyn. Nigdy nie przeżyłaby­m tak wspaniałyc­h chwil, gdyby nie on.

– Kim na co dzien jestes z zawodu?

– Jestem fryzjerką itak jak aktorstwo bardzo lubię to, co robię. Zawód ten wymaga ode mnie precyzji, ale również daje szansę kreowania i tworzenia czegoś nowego. Wiem, że moi klienci ufają mi i wierzą w moje umiejętnoś­ci. Kocham swój zawód, zawsze skrupulatn­ie przygotowu­ję się do każdej fryzury. Dzięki tej profesji spotykam się zróżnymi ludźmi i często rozmawiamy o rolach, które zagrałam lub do których się właśnie przygotowu­ję. Wszystko, co robię, robię z ogromną pasją, zaangażowa­niem i uczuciem.

 ?? ?? Elzbieta Kasinska (51 l.) wcieliła sie w legendarna gwiazde sztuce „Marilyn Monroe, czy naprawde tak było?” wystawione­j przez scene Błekitny Pudel
Elzbieta Kasinska (51 l.) wcieliła sie w legendarna gwiazde sztuce „Marilyn Monroe, czy naprawde tak było?” wystawione­j przez scene Błekitny Pudel
 ?? ?? Dla chicagowsk­iej aktorki teatr to sposób na oderwanie od rzeczywist­osci
Dla chicagowsk­iej aktorki teatr to sposób na oderwanie od rzeczywist­osci
 ?? ?? Pani Elzbieta lubi wcielac sie w kolejne, czasem nietypowe role
Pani Elzbieta lubi wcielac sie w kolejne, czasem nietypowe role
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States