Afera śląska nas wzmocni
Choc PIS straciło marszałka województwa slaskiego i władze w sejmiku samorzadowym, politycy partii rzadzacej przekonuja, ze moze im to wyjsc na dobre, bo pomoze w mobilizacji struktur i wyborców.
Gdy minął pierwszy szok po tym, jak Jakub Chełstowski (41 l.), marszałek województwa z nadania PIS, wraz z trójką radnych porzucili partię Jarosława Kaczyńskiego (73 l.), bo dogadali się z opozycją, politycy PIS zaczęli doszukiwać się w całej sytuacji pozytywów. Zdaniem posła PIS Marka Asta (64 l.) cała sytuacja nie tylko partii nie zaszkodzi, lecz także może pomóc! – Takie sytuacje jak w śląskim samorządzie nie przekładają się na wyniki PIS w sondażach. Przeciwnie, wydaje mi się, że takie wydarzenia mobilizują naszych działaczy i elektorat – komentuje poseł Ast.
Także Krzysztof Sobolewski (44 l.), sekretarz generalny PIS, uważa, że to, co się stało, nie wpłynie na partię negatywnie. – Na Śląsku na pewno nam to nie zaszkodzi, jeśli chodzi o struktury i działaczy. Ostatecznie raczej ta sytuacja nas tam wzmocni, niż osłabi – ocenia. Inny nasz rozmówca z partii władzy ujawnia, że już od jakiegoś czasu narastał konflikt w środowisku PIS w sejmiku. – A skoro musiało się to stać, to dobrze, że stało się teraz, a nie na chwilę przed wyborami w przyszłym roku – uważa.
Zdaniem prof. Bartłomieja Biskupa, politologa z UW, historia ze Śląska jako sprawa lokalna nie będzie miała dominującego wpływu ani na kampanię, ani na wybory. – Może za to wpłynąć na struktury partyjne, scementować je, poprawić wewnętrzne relacje – przyznaje.
Przypomnijmy, że PIS objął władzę w sejmiku śląskim w 2018 r., gdy tuż po wyborach samorządowych świeżo upieczony radny Wojciech Kałuża (42 l.), który zdobył mandat z list KO, przeszedł do PIS i został wicemarszałkiem województwa. Chełstowski swoje odejście z PIS tłumaczy antyunijnym kursem Kaczyńskiego i nieprawidłowościami w Funduszu Górnośląskim, o których miał alarmować partię. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że od opozycji dostał ofertę poparcia wwyborach na prezydenta Tychów lub jedynki na liście do europarlamentu.
Politycy PIS robią dobrą minę do złej gry