Inflacja z pewnoscia przebije 20 proc.
[ Rzad sie zawsze wyzywi. Ale spokojnie, na pewno nie zabraknie pieniedzy na emerytury, które sa gwarantowane przez panstwo
„Super Express”: – Czy nasza sytuacja gospodarcza jest tak trudna, ze moze zabraknac pieniedzy na emerytury lub pensje?
Witold Orłowski: – Rząd się zawsze wyżywi. Ale spokojnie, na pewno nie zabraknie pieniędzy na emerytury, które są gwarantowane przez państwo. Inna sprawa z „13” i „14”, bo politycy przed wyborami mogą wpaść na pomysł nawet 16. i 17. emerytury, co będzie zależało od poparcia i starań o pozyskanie przychylności wyborców. Pozostaje pytanie, ile te pieniądze będą warte. W zależności od polityki gospodarczej te pieniądze mogą być warte więcej lub mniej.
– Jaka bedzie inflacja w przyszłym roku? Odczyt GUS za pazdziernik to 17,9 proc., a NBP szacuje dalszy wzrost w I kw. 2023 r., ale 20 proc. mamy nie przebic. Dopiero pod koniec 2024 r. mamy dobic do celu inflacyjnego 2,5 proc. Czy to realistyczna prognoza?
– Przez najbliższe miesiące oczekujmy dalszego przyśpieszania inflacji. I nie mam wątpliwości, że będzie to ponad 20 proc. Potem rzeczywiście się obniży. Ale to nie znaczy, że ceny spadną, pozostaną na tym wysokim poziomie lub będą wolniej rosły. A to, czy za dwa–trzy lata inflacja będzie na poziomie 2– 3 proc., zależy od polityki gospodarczej. Inflacja sama z siebie łatwo nie spada. NBP trochę zaklina rzeczywistość, twierdząc, że jak nie będą rosły ceny energii podbijane przez Putina, to wtedy powiemy, że nie ma co żądać podwyżek płac i inflacja spadnie. Tak wcale nie musi być.
– RPP argumentowała, ze nie podnosi stóp procentowych, bo idzie spowolnienie gospodarcze, które wyhamuje konsumpcje, i bedzie mniej pieniadza na rynku. Tak bedzie?
– Może tak być, ale nie musi. A nam grozi stagflacja. Inflacja to sytuacja, gdy na rynku jest popyt i rosną ceny. Recesja czy stagnacja jest wtedy, gdy wzrost jest powolny, ale wtedy nie ma problemu z inflacją, bo nie ma na rynku tylu pieniędzy. Stagflacja to jest ta najgroźniejsza sytuacja, gdy łączymy te dwa czynniki. A podejrzewam, że w pierwszej połowie przyszłego roku produkcja będzie spadać przy wciąż wysokiej inflacji. To swoista spirala inflacyjna. Oczekujemy wyższej inflacji w przyszłym roku, w związku z tym domagamy się od pracodawców podwyżek. Płace rosną u nas w tempie kilkunastu procent.
– Według GUS ostatni wzrost płac 13 proc.
– To mniej niż inflacja i to boli, ale to wciąż dużo. Wszyscy oczekują, że inflacja będzie rosnąć, i domagają się wyższych pensji. Rosną pensje, jest więcej pieniędzy na rynku, więc rosną ceny. I to jest ta spirala, o której mówiłem.
– Czyli winni? jestesmy troche sami sobie
– Nie, nie jesteśmy, to jest odpowiedzialność czynników zewnętrznych oraz rządzących, którzy nie powinni doprowadzić do sytuacji wzrostu. Wiele zależy też od wiarygodności NBP.
– A jaka jest wiarygodnosc NBP? to
– Niższa, niż była. Jak prezes NBP co jakiś czas mówił, że inflacja zacznie spadać od następnego miesiąca, a ona rosła, to przestaliśmy mu wierzyć. Podobnie było w projekcjach NBP. Zaczynamy myśleć, że bank centralny nas tylko uspokaja, żebyśmy nie żądali podwyżek, i sam nie wierzy w swoje prognozy.
– Jak walczyc z inflacja? I czy rzeczywiscie mamy do czynienia z taka alternatywa, ze nizsza inflacja oznacza wyzsze bezrobocie?
– Na krótką metę, gdyby NBP chciał zmniejszyć inflację, toby znacznie podwyższyło stopy procentowe. Większość ekonomistów zgadza się, że nie byłoby to zbyt mądre przy ryzyku recesji. Gdyby bank centralny był wiarygodny, ogłosiłby, że inflacja spadnie za rok do 3 proc., i nie żądalibyśmy podwyżek. Ale nie jest wiarygodny i sami są sobie winni, bo tak prowadzili politykę informacją, choć sądzę, że robili to w dobrej wierze. Dodatkowy problem polega na tym, że na politykę inflacyjną wpływają działania banku centralnego i rządu. RPP podnosi stopy procentowe, żebyśmy brali mniej kredytów – sektor prywatny, gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa. I to się w zasadzie udało. Niestety, w tym samym czasie rząd zaciąga coraz więcej kredytu. Mówią, że to nie oni zaciągają, tylko jakiś fundusz specjalny. Porównałbym to do kierowcy, który prowadzi auto i jedną nogą, tą bankową, stara się przycisnąć hamulec, a drugą, tą rządową, dodaje gazu.
– Ale rzad chce wygrac wybory, wiec musi uzywac takich instrumentów, zeby nie został zmieciony ze sceny politycznej.
– Obecnie rządzący mieli spore szczęście, bo przez sześć lat mieli świetną koniunkturę. Ale ostatnie dwa lata to ciężkie czasy i muszą sobie z tym radzić. Nie ma bezbolesnych sposobów zwalczania inflacji. Rząd powinien pokazać, jaka jest sytuacja, jak zamierza ograniczyć deficyt budżetowy w przyszłym roku i w przyszłych latach. NBP powinien odzyskać zaufanie i zaznaczyć, że jak tylko minie groźba recesji, to może podnieść stopy procentowe, jeśli inflacja wciąż będzie wysoka. Współczuję rzą programu Pieniądze to nie wszystkodzącym, bo wybory za 11 miesięcy i niektórzy ministrowie razem z premierem zaczęli mówić: „Ograniczmy się, nie możemy”. A ci, którzy podejmują decyzje polityczne i patrzą tylko na słupki, mówią: „Będziemy rozdawać przed wyborami jeszcze więcej”. Najgorsze jest w tym zachowanie względem pieniędzy z Unii Europejskiej. To pieniądze (z Krajowego Planu Odbudowy – red.), które pomogłyby nam zwalczyć recesję.
– A gdzie rzadzacy mogliby szukac oszczednosci, wyłaczajac polityke społeczna i obronnosc?
– Niestety, wszędzie. Około 70 proc. wydatków budżetowych jest sztywnych, a rządzący sami zwiększyli sobie ten odsetek. Ekonomiści w czasach dobrych mówili, że to nie jest dobry kierunek zmian. Że jak przyjdą ciężkie czasy, to będzie problem.
– Czyli gdzie trzeba ciac?
Powiem, gdzie nie powinniśmy ciąć. Ci, którzy naprawdę sobie nie radzą, pewne grupy społeczne, małe firmy, którym grozi upadek, muszą być wspierani przez państwo, podobnie jak musimy wydawać więcej na obronę. Wszędzie indziej trzeba szukać oszczędności. Powtórzę: nie ma bezbolesnego sposobu zwalczania inflacji.
[ Gdyby NBP chciał zmniejszyc inflacje, toby znacznie podwyzszył stopy procentowe. Wiekszosc ekonomistów zgadza sie, ze nie byłoby to zbyt madre przy ryzyku recesji