PONIEDZIAŁEK Z USMIECHEM
- Moge zaprosic cie na kawe? - Nie!
- Nie kazdej to proponuje...
- A ja nie kazdemu odmawiam!
Przychodzi facet do lekarza i mówi: - Do-do-do-do-ktorze, ja-ja-kam s-sie od la-la-lat i ju-juz n-n-n-nie mo-moge. Po-po-pomocy! Lekarz zbadał pacjenta i odkrył przyczyne kłopotliwego schorzenia:
- Prosze pana, pana członek jest tak duzy i ciezki, ze obciaza nadmiernie struny głosowe i stad jakanie. - C-co-co m-m-m-mozemy zro-zro-bic?
- Moge przeszczepic panu mniejszy organ.
W miesiac po operacji facet zdał sobie sprawe z tego, ze chociaz mówi płynnie, jego zycie seksualne przestało istniec. Zona zawiedziona nowym rozmiarem jego narzadu zatrzasneła na stałe drzwi do sypialni. Postanowił wiec ponownie udac sie do lekarza.
- Panie doktorze. Nie jakam sie juz, ale co mi po tym, skoro zona mnie nie chce? Bardzo pana prosze o ponowne przeszczepienie mi tamtego pracia.
- Ob-ob-ob-awiam sie, ze t-t-to n-n-n-nie mo-mo-zliwe.
Na probostwo przychodzi para narzeczonych, przygotowujacych sie do slubu. Ksiadz zadaje pytania do formularza, az w koncu dochodzi do kwestii wiary. Ksiadz pyta:
- Czy chcecie wychowac swoje dzieci w wierze katolickiej, zgodnie z nauka koscioła?
Na to mezczyzna odpowiada: - Ksiedzu, ja w Boga nie wierze. Bierzemy slub tylko dlatego, ze moja narzeczona jest katolikiem. To jedyny powód, dlaczego tu jestem.
Ksiadz lekko sie oznajmił parze:
- Nie mozecie wziac slubu, jezeli oboje nie jestescie wierzacy. Przyjdzcie tu ponownie, kiedy bedziecie naprawde gotowi. Mezczyzna zdenerwowany wyszedł z probostwa, trzaskajac drzwiami i przeklinajac. Kobieta przeprosiła za jego zachowanie i poszła za nim. Narzeczeni nigdy wiecej nie pojawili sie na probostwie.
Kilka lat pózniej, kiedy ksiadz był juz na innej parafii, postanowił odwiedzic stary kosciół. Wchodzi do zakrystii, a tam widzi tego mezczyzne, który kiedys nie wierzył w Boga, jak przygotowuje sie do odprawienia nabozenstwa. Porozmawiali, przypomnieli sobie tamta sytuacje. Mezczyzna wytłumaczył: - Kiedy wyszedłem z narzeczona z probostwa, poszlismy do domu. Zrobiła mi taka awanture, ze uciezdziwił, po czym kłem do najblizszego seminarium. Tam zjadłem dobra kolacje i odpoczałem na modlitwie. Jak ogladalismy wieczorem mecz, to nikt mi nie przeszkadzał. Jak poszlismy spac, to wreszcie było cicho. Tak mi sie to spodobało, ze teraz jestem diakonem.
Winnetou i Old Sutherhand zabładzili na pustyni. Zmeczony Old Sutherhand mówi do swego przyjaciela: - Wystrzel, moze nas ktos usłyszy. Winnetou wystrzelił, jednak nikt sie nie zjawił. Po chwili Old Sutherhand mówi znów:
- Wystrzel jeszcze raz. Moze teraz ktos usłyszy. Winnetou znów wystrzelił. Czekaja dłuzsza chwile i znów nikt sie nie pojawia. - Wystrzel jeszcze raz! - Dobrze, ale to juz ostatnia strzała!