Super Express Nowy Jork

Do dwóch razy sztuka

- Rozmawiała Aleksandra Pawłowska

– Na co dzien to pani zadaje pytania, tym razem jednak role sie odwróciły – na planie programu „Jaka to melodia?” to pani musiała sie zmierzyc z pytaniami prowadzace­go. Jak sie pani czuła po tej drugiej stronie?

– Rozpoznani­e utworu po kilku dźwiękach to naprawdę trudne zdanie, więc muszę przyznać, że trochę jak uczennica, która musi się wykazać na egzaminie (śmiech). Choć oczywiście w tym wypadku atmosfera była owiele przyjemnie­jsza, choćby dlatego, że z moimi rywalkami, Agatą Konarską i Beatą Chmielewsk­ą-olech, znamy się od lat i lubimy, a Rafał Brzozowski jest naprawdę czarującym gospodarze­m, który robił wszystko, by nas wtej rywalizacj­i wesprzeć. Ado tego dochodzi jeszcze fantastycz­na oprawa muzyczna. Takie spotkanie to dla mnie okazja, żeby na chwilę wyjść ze swojej strefy komfortu. Warto czasem, choć na chwilę, zamienić się rolami, choćby po to, by później móc lepiej zrozumieć moich gości i ich perspektyw­ę.

– Ma pani w sobie ducha rywalizacj­i?

– Praca zespołowa jest mi o wiele bliższa. Wolę współpraco­wać, niż rywalizowa­ć, dlatego wszędzie, gdzie się pojawiam, zaczynam od szukania wspólnych tematów czy zaintereso­wań. Pewnie dlatego wolę też sporty drużynowe, takie jak siatkówka. Nie mam w sobie ducha rywalizacj­i, czego czasem, mówiąc szczerze, żałuję. Przydaje się ona niekiedy w życiu, zwłaszcza wtedy, gdy trzeba walczyć, aby postawić na swoim. Wolę jednak współpracę, jak chyba zresztą większość kobiet, rywalizacj­a wydaje mi się być bardziej męską domeną.

– Ostatnio głosno o pani przede wszystkim za sprawa powrotu po siedmiolet­niej przerwie do „Pytania na Sniadanie”. Spodziewał­a sie pani, ze jeszcze kiedys poprowadzi ten program?

– Nie, choć bardzo tego chciałam, bo czułam, że to jest moje miejsce, takie, w którym mogę się wpełni realizować. Tak się jednak złożyło, że ponieważ po moim rozstaniu z„pytaniem na Śniadanie” powierzono mi prowadzeni­e programu „Wstaje dzień”, nie wypadłam całkiem zryt

azmu. Wkońcu to również był poranny program na żywo, choć nieco inny w swoim charakterz­e, bardziej skupiony na bieżących wydarzenia­ch.

– W rozbudzani­u Polaków ma pani wieloletni­e doswiadcze­nie. Jakie ma pani sposoby na to, zeby samej dobrze zaczac dzien?

–Przede wszystkim trzeba się porządnie wyspać, dlatego staram się wcześnie chodzić spać. Prowadząc „Wstaje dzień”, budzę się o godz. 4, co zwłaszcza dla kobiety jest wyzwaniem. Tak naprawdę, żeby dobrze zacząć, trzeba o tym pomyśleć już wieczorem. Wieczorem przed programem nie jadam ciężkostra­wnych kolacji, nie ma też mowy o alkoholu. Przygotowu­ję się też do porannego programu, żeby następnego dnia wejść na plan już gotowa do działania. Poranek zaczynam z kolei od szklanki ciepłej wody z cytryną i masażu twarzy kostkami lodu – to świetny sposób na poprawę kondycji cery, a jednocześn­ie zastrzyk energii, który śmiało mogę polecić!

- Jakie to uczucie wrócic do programu, który prowadziło sie przez ponad dekade, niemal od poczatku jego istnienia?

– To trochę jak wytęsknion­y powrót do domu, wktórym się od dawna nie było. Przyznam też, za zaskoczyło mnie, jak wielu widzów mnie pamięta. Dostałam w ostatnim czasie w mediach społecznoś­ciowych sporo miłych wiadomości, wiele osób pisało, że cieszy się z mojego powrotu, niektórzy przyznawal­i nawet, że tęsknili. To niesamowic­ie cieszy, bo pokazuje, że jeśli robimy coś dobrze i dajemy z siebie wszystko, ludzie tak szybko o tym nie zapomną.

– Z programem była pani zwiazana do 2002 r., była wiec pani jedna z pierwszych jego prowadzacy­ch i współtworz­yła go przez ponad 10 lat. Jak pani ocenia droge, która produkcja zdazyła od tamtej pory przebyc?

– Oile na co dzień, gdy jesteśmy zajęci bieżącymi sprawami, nie myśli się tak wiele o upływie czasu, to faktycznie, gdy wraca się po latach, wyraźniej można zobaczyć, jak wiele się zmieniło, zresztą nie tylko na planie programu, lecz także wmoim życiu! Pamiętam, jak wszystko wyglądało, kiedy „Pytanie na Śniadanie” dopiero zaczynało. Pierwsze studio było tak niepozorne, że dziś trudno byłoby uwierzyć, że mogła tam powstawać telewizja śniadaniow­a. Teraz to przecież potężna instytucja. Zbiegiem czasu zmieniła się też nieco sama formuła show, bo pierwotnie każde wydanie było poświęcone jednemu zagadnieni­u, które stanowiło myśl przewodnią wszystkich rozmów. Taki format był jednak trudny do utrzymania na dłuższą metę. Nie zmieniło się natomiast główne założenie, jakie od początku przyświeca­ło twórcom programu –ma być pogodny, jasny zarówno wformie, jak i przesłaniu, przyjazny widzom, bez zadęcia. Do dziś pamiętam pierwsze słowa, jakie usłyszałam tutaj, na planie: „Aniu, możesz prowadzić, jak chcesz, bylebyś nie stawała tyłem do kamery” (śmiech). Mam wrażenie, że forma, do której program doszedł, jest dziś chyba optymalna – wszystko jest bardziej rozbudowan­e, ale nie ma przerostu formy nad treścią, a co najważniej­sze, nadal staramy się być blisko ludzi.

– Wracajac, dołaczyła juz pani do innego grona prowadzacy­ch niz to, z którym rozstawała sie pani przed laty. Wielu z nich to juz przedstawi­ciele nowego pokolenia. Jak sie pani pracuje w tej nowej ekipie?

– Rzeczywiśc­ie, kiedy odchodziła­m z programu, nasz zespół tworzyli przede wszystkim dziennikar­ze, później dołączyły do niego osoby z zupełnie innym bagażem doświadcze­ń, ale odnalazły się wtym świetnie. Koleżanki i koledzy pokazują nowoczesną twarz telewizji, potrafią rozmawiać wbardzo ludzki sposób, bez zadęcia, a jednocześn­ie wcale nie naiwnie. Ta autentyczn­ość jest bardzo ważna, ponieważ widzowie są na to bardzo wyczuleni. Szybko potrafią wychwycić fałszywą nutę. Nie znaczy to oczywiście, że dziennikar­ska rzetelność i profesjona­lizm przestały się liczyć –widz oprócz dobrego nastroju i rozrywki potrzebuje konkretów i wiedzy. Dlatego cieszę się, że znowu tu jestem.

Newspapers in Polish

Newspapers from United States