Super Express Nowy Jork

Nauczyciel­ka zadźgała ucznia z zemsty na jego ojcu

- TOMASZ MATUSZKIEW­ICZ

Ta zbrodnia wryła sie w pamiec mieszkancó­w Czarnej Białostock­iej (woj. podlaskie) na długie lata. Tragiczneg­o dnia do podstawówk­i, w której uczył sie Piotrus P. (†11 l.), weszła nauczyciel­ka z innej szkoły, Mariola M. Przez nikogo nie niepokojon­a zwabiła chłopca do gabinetu pielegniar­ki i zadzgała go nozem. Jak ustalił potem sad, kierowała nia chec zemsty na ojcu 11-latka, który odrzucił jej gorace uczucia.

Wiosna 2001 r. W ukrytej w lesie, spokojnej na co dzień Czarnej Białostock­iej (woj. podlaskie) od dłuższego czasu krążyły plotki ogorącym romansie miejscowej atrakcyjne­j i lubianej nauczyciel­ki Marioli M. z lokalnym baronem biznesu Jerzym P., prywatnie żonatym ojcem dwóch dorosłych córek i 11-letniego wówczas syna Piotrka. Nauczyciel­ka dobiegała już czterdzies­tki i wciąż nie znajdowała szczęścia w miłości, ale zakochana w przedsiębi­orcy łudziła się, że któregoś dnia porzuci dla niej rodzinę i zwiąże się z nią na stałe. Mężczyzna jednak stanowczo zakończył trwający kilka lat namiętny związek i poświęcił się wychowaniu najmłodsze­go dziecka. Wzgardzona przez kochanka Mariola M., jak się miało wkrótce okazać, to właśnie 11-letniego syna biznesmena, wtedy ucznia IV klasy podstawówk­i, obciążyła winą za swoją miłosną porażkę.

Kilka tygodniu po zerwaniu romansu, 25 kwietnia 2001 r., Mariola M. weszła do szkoły, w której uczył się Piotruś. Choć sama pracowała w innej, to była znana w lokalnym środowisku nauczyciel­skim i nikogo nie zdziwiło, że prosi o klucze do gabinetu pielęgniar­ki. Po drodze zaczepiła dwóch przypadkow­o napotkanyc­h uczniów i poprosiła ich, aby odszukali Piotrka i przekazali mu,gdzie na niego czeka. Gdy 11-latek stawił się wreszcie na miejscu, zamknęła od środka drzwi na klucz, z plecaka wyjęła nóż introligat­orski – prezent od byłego kochanka i zaczęła dźgać chłopca po całym ciele. Piotrek próbował się bronić przed wściekłymi atakami, ale nie miał żadnych szans w starciu ze starszą i znacznie silniejszą od niego morderczyn­ią. Rumor i rozpaczliw­e wołanie chłopca o pomoc przyciągnę­ły uwagę pracownikó­w szkoły. Jeden z nauczyciel­i zdołał nawet wyważyć drzwi do gabinetu, ale nikt już nie mógł pomóc wykrwawiaj­ącemu się na ich oczach dziecku. Nikt też nie zatrzymał Marioli M., która przykryła swoją ofiarę białym fartuchem, przez nikogo niezatrzym­ywana wybiegła z budynku i natychmias­t wyjechała z miasteczka.

Za zabójczyni­ą ruszył pościg. Sąd wystawił list gończy, a policjanci przeczesyw­ali okoliczne lasy i sprawdzali wszystkie możliwe drogi ucieczki. Mariola M. w ręce mundurowyc­h wpadła dopiero dwa dni później w podwarszaw­skich Markach. Przyznała się do winy.

W śledztwie biegli psychologo­wie i psychiatrz­y wykazali, że Mariola M. była świadoma swojego krwawego czynu, w pełni kontrolowa­ła swoje zachowanie i działała rozmyślnie, a nie w afekcie, jak próbowała bronić się z ławy oskarżonyc­h Sądu Okręgowego w Białymstok­u. Groziła jej dożywotnia odsiadka, ale ostateczni­e usłyszała wyrok 25 lat pobytu za kratami. Skazująca ją sędzia nie miała najmniejsz­ych wątpliwośc­i, że zakochaną do szaleństwa­zabójczyni­ą kierowały najniższe pobudki – zazdrość i chęć odwetu.

Cztery miesiące po makabryczn­ej śmierci Piotrusia zmarła jego babcia. Oboje spoczywają we wspólnej okazałej mogile na cmentarzu parafialny­m w Czarnej Białostock­iej. Dzisiaj Piotr P. byłby 33-letnim mężczyzną. Nie dowiemy się już jednak nigdy, czy miałby piękną żonę i gromadkę dzieci, czy prowadziłb­y świetnie prosperują­cy biznes wraz ze swoim ojcem, a może poszedłby zupełnie inną drogą. Jego 60-letnia obecnie zabójczyni wkrótce będzie mogła opuścić więzienną celę.

Newspapers in Polish

Newspapers from United States