Będzie zbawieniem nie tylko Ukraińców, ale i Rosjan
[ Jedynie pełna porażka armii Putina w Ukrainie może odmienić losy Rosji. Tylko to da nam szansę na powstanie nowej Rosji i upadek tej, która tkwi dziś w bagnie imperializmu
[ Putin jest gotów poświęcić sto tysięcy swoich żołnierzy, bo wie, że Ukrainie szybciej zabraknie żołnierzy. Putin liczy, że nieskończona wojna wykończy Zachód emocjonalnie, a potem w grę wejdą zwolennicy Putina na Zachodzie
nieraz dali się nabrać na stosowany przez niego blef. Raz za razem, pod presją blefu Putina Zachód rzucał wszystko na stół, mimo że miał mocne karty. Putin osiągał wtedy to, co chciał. Dlatego jestem przekonany, że w lutym zeszłego roku Putin rzeczywiście mógł wierzyć w to, że inwazja na Ukrainę pójdzie po jego myśli. Nie miał wątpliwości, że zdobędzie Kijów w trzy dni, a potem usiądzie przy stole z liderami Zachodu i będzie negocjował tak, żeby wyjść na swoje.
– Tym razem naciął się na własny blef, bo do gry weszli Ukraińcy z mocnymi kartami.
– Dlatego nie powinniśmy po Putinie spodziewać się niczego nadprzyrodzonego. Nie przeceniajmy jego umiejętności. On wie, że jedyną szansą na jego dalsze panowanie jest przedłużanie tej wojny. Liczy, że Zachód się tym wszystkim zmęczy. Liczy na zmianę władzy na Zachodzie. Bo zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak też w państwach europejskich odbędą się jakieś wybory. Putin jest gotów poświęcić sto tysięcy swoich żołnierzy, bo wie, że Ukrainie szybciej zabraknie żołnierzy. Putin liczy, że nieskończona wojna wykończy Zachód emocjonalnie, a potem w grę wejdą zwolennicy Putina na Zachodzie, czy – mówiąc wprost – jego zachodni agenci i lobbyści, którzy będą musieli wpłynąć na sytuacje polityczną w kluczowych krajach, takich jak USA, Francja czy Niemcy.
– Jak pan ocenia szanse na powodzenie tej strategii Putina?
– Na tę chwilę wygląda na to, że ten plan Putina może się nie powieść.
Bo nie ma żadnych przesłanek, że Zachód zmieni swoje stanowisko w sprawie Ukrainy, a sam Putin już zrobił to, na co było go stać. Jedyne więc, co mu dziś zostaje, to wrzucać do wojennego pieca kolejne mięso armatnie. Potrzebuje przy tym sojuszników. Oczywiste jest, że nawet Chiny nie spieszą się z przekazywaniem Putinowi jakiejkolwiek pomocy. Bo wszyscy wiedzą, że Putin tę wojnę przegrał. Pytanie, jaką cenę świat zapłaci za to, żeby Ukraina wygrała i gdzie zostanie wytyczona granica, która położy kres reżimowi Putina i „wielkiej imperialistycznej Rosji”.
– I co się wtedy stanie z Rosją? Rosjanie uciekają z kraju. Intelektualiści dawno już wyjechali. W Rosji Putina zostają ci, którzy albo go popierają, albo nie mają pieniędzy na wyjazd. Jest też część takich, którzy siedzą w więzieniach za swój sprzeciw. Są też oczywiście tacy, którzy wierzą w kremlowską propagandę.
– Pytanie brzmi, jak do tego dojdzie, że Putina nie będzie. Załóżmy, że Ukraina miażdżąco pokonuje Rosję, czego jej życzymy, czyli odbija wszystkie swoje terytoria, łącznie z Sewastopolem na Krymie. W takiej sytuacji Rosja zostaje zmuszona do wypłacenia reparacji wojennych. Kolejna ważna rzecz to kwestia kary. Wszyscy wojenni zbrodniarze powinni ponieść konsekwencje swoich działań i stanąć przed międzynarodowym trybunałem. Wtedy w rosyjskim państwie powstanie sytuacja bez precedensu, która da Rosji historyczną szansę na powrót do narodów cywilizowanych. Kolejny problem to rosyjscy urzędnicy, przede wszystkim regionalni. Będzie to dla nich moment próby.
– W jakim sensie?
– Nie mam złudzeń, że pomogą władzy się zmienić i dokonają historycznego transferu politycznego. Śledztwa prowadzone przez instytucje Nawalnego już wcześniej pokazały poziom korupcji, jaka istnieje w Rosji. Ale korupcja to jedno, a co innego to zbrodnia wojenna. Większość tych urzędników jest skorumpowana, ale nie mają oni żadnego związku ze zbrodniami wojennymi, których inni Rosjanie dokonali na froncie. Myślę więc, że dojdzie do sytuacji, w której sami będą zainteresowani zmianą władzy w Rosji.
Będą się chwytać tej szansy i robić wszystko, żeby sankcje przeciwko Rosji zostały zniesione. To może zasiać ziarno nowej historii Rosji.
– Historii, którą Rosja napisze okrojona, bo wiele jej regionów nie będzie chciało być już jej częścią?
– Nie wiem, jakie dokładnie części dzisiejszej Rosji będą chciały się od niej uwolnić. Możemy tylko gdybać… Na myśl mi przychodzi Tatarstan, Baszkortostan, Czeczenia i wiele wiele innych. Musimy rozumieć, że upadek każdego imperium wiąże się ze zmianami na mapie. To, co się nie wydarzyło w latach 90. po upadku Związku Radzieckiego, ma szansę się jeszcze wydarzyć. Uważam, że ten proces jest nieunikniony. Ale nie róbmy z tego tragedii. Imperialna tradycja po prostu przejdzie do lamusa. Są też dwie alternatywy dla Rosji po Putinie. Pierwsza to integracja z chińską prowincją, oparta na gospodarce i surowcach. Druga to powrót do europejskich wartości i korzeni, bo Rosja powstała w zachodniej swojej części. To odejście od historycznego państwa mongolskiego, czyli Złotej Ordy, pomogłoby Rosji stać się bardziej zachodnią republiką.
– Pana zdaniem, Rosjanie powinni ponieść zbiorową odpowiedzialność za rosyjską inwazję? Tak jak to było z Niemcami po II wojnie światowej?
– Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że odpowiedzialność zbiorowa istnieje. I z pewnością, spoczywa na wszystkich obywatelach Rosji. Na mnie też. Mimo że od prawie trzech dekad reprezentuję rosyjską opozycję. Rozważania na ten temat prowadzili już myśliciele, analizujący nazistowskie Niemcy. Wielu wśród nich było wybitnych Niemców. Chociażby tacy jak Thomas Manm i Hannah Ardent. Było też wielu innych ludzi kultury, którzy przeciwstawili się nazistowskiemu reżimowi i opuścili Niemcy. Będąc na emigracji doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że również ponoszą historyczną odpowiedzialność za to, co z Niemcami zrobił Hitler.
Jeśli chodzi o winę indywidualną to jest osobna kwestia. Myślę, że doczekamy się dla nich drugiej Norymbergi. Każda po kolei struktura władzy w Rosji musi zostać rozliczona. Nieuniknione jest też rozliczenie rosyjskich propagandzistów, którzy stworzyli warunki do tego, żeby Rosjanie wierzyli w konieczność tej wojny.
– A co ze zwykłymi Rosjanami? – Odejście od kremlowskich mitów, które niestety dominują w społeczeństwie rosyjskim, zajmie lata. Jeśli nie dekady. Rosjanie będą musieli wyciągnąć wnioski nie tylko z inwazji na Ukrainę, ale też z wielowiekowej historii Rosji. Są zakażeni wirusem imperializmu. Minie wiele lat, zanim zdadzą sobie sprawę, że czasy cesarstw się skończyły. Że trzeba zacząć żyć inaczej. Dziś większość Rosjan sercem nie podziela wartości wolnego świata, ale podziela je żołądkiem. Jest to efektem ich merkantylnego podejścia do świata. Na Zachodzie istnieje konsumpcyjny stosunek do świata, ale istnieje też przekonanie, że życie powinno opierać się na wartościach. Taką wartością nadrzędną jest wolność. Tylko ona pozwala mieć to, co chcesz. Taką szansę daje więc tylko demokracja. Jeśli Zachód daje większe możliwości niż Rosja, to jest szansa, że przycięty Rosjanin zrozumie, w jakim kierunku powinno się jego państwo zmieniać. Przyjdzie zrozumienie, czym są wartości wolności i demokracji. Są one bezpośrednio związane z tymi korzyściami. Korzyści ekonomiczne i technologiczne, którymi wszyscy chcą się dzisiaj cieszyć, na pewno zainteresują Rosjan. Ale ten proces będzie tak samo długi, jak i trudny.