Jesteśmy liderem wykorzystywania pieniędzy z Unii
pewnego rodzaju równowaga między kredytami, a depozytami. Mając w sektorze bankowym dużą nadpłynność, z przyczyn zrozumiałych nie możemy tych środków ściągać za wszelką cenę, musimy też zachować pewne poziomy, które pozwalają normalnie, w sposób niezakłócony funkcjonować.
– Mówił pan o alternatywnych metodach i oszustwach. Jakie to były metody?
– Bardzo mocno przed tym przestrzegamy w ramach naszych różnych kampanii edukacyjnych. W ramach bankowego centrum cyberbezpieczeństwa mamy specjalną ścieżkę edukacyjną, informującą klientów o zagrożeniach związanych z cyberprzestępczością. Jedną z takich mocno rozwiniętych gałęzi cyberprzestępców są działania związane z oszukańczymi systemami inwestycyjnymi, które gwarantują nadzwyczajne, niespodziewane i zupełnie nierynkowe i nierealistyczne zyski. Elementy socjotechniki, które są używane przez cybeprzestępców dodatkowo wzmacniają takie przekonanie, że jest nadzwyczajna szansa. Bardzo często klienci dają się na to nabierać, mimo licznych kampanii i przykładów osób, które straciły cały majątek swojego życia, których historie były publikowane w prasie. To jest także jedno z większych wyzwań w moim obszarze.
– Wracając do kredytów hipotecznych, wchodzą kredyty na 2 proc. oraz wakacje kredytowe wcześniej. Jak sektor bankowy przygotowuje się do tego i jak poradził sobie z wakacjami kredytowymi?
– Podkreślaliśmy od samego początku, że wakacje kredytowe w formule, jaką zaproponował ustawodawca, to nie jest odpowiednie rozwiązanie. Podkreślaliśmy to, powołując się na opinię Europejskiego Nadzoru Bankowego, ale także tutaj w Polsce mieliśmy przecież opinię Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego, czy Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Wszystkie te opinie wskazywały, że powszechne rozwiązanie, czyli wakacje „dla wszystkich” są złym rozwiązaniem. I niestety – nie mówię tego z dozą satysfakcji w głosie – wszystkie nasze przewidywania się dokładnie sprawdziły. Przeciętny klient, korzystający z tego rozwiązania w postaci wakacji kredytowych, to osoba, która nie potrzebowała tego rodzaju pomocy. Ostatnio Międzynarodowy Fundusz Walutowy wyraźnie podkreślił, że trzeba się skupiać na innych instrumentach pomocowych, takich jak np. fundusz wsparcia kredytobiorców, który jest i powinien być głównym źródłem pomocy. Związek Banków Polskich zawsze wspierał kierunkowo każdy projekt ze strony rządu, różnego rodzaju preferencji, dopłat, które mają na celu większą aktywizację na rynku kredytów hipotecznych, co jest teraz szczególnie potrzebne, gdy mamy rekordowo osłabiony rynek ze względu na wysokie stopy procentowe. Wiadomo, że sektor bankowy na wdrożenie tego rozwiązania, które zawsze jest pełnym odstępstwem od normalnych zasad postępowania, potrzebuje chwili czasu. Mam nadzieję, że w pracach legislacyjnych vacatio legis będzie zabezpieczone, no i oczywiście pytanie, czy zostało to właściwie oszacowane, bo jednak tutaj potencjalnie szersze zainteresowanie ze strony klientów, któremu będziemy kibicować, będzie się przekładać również na realne zwiększenie poziomu zaangażowania ze strony skarbu państwa. Warto przy okazji zwrócić uwagę na pozytywny aspekt w tym projekcie wspierania długoterminowego oszczędzania na cele mieszkaniowe. To jest to, czego wcześniej się nie do końca w Polsce w pełni doczekaliśmy.
– Jak sektor bankowy radzi sobie z obecną sytuacją z kredytami frankowymi?
– Mamy aktualnie ponad 130 tys. spraw sądowych, które się toczą, co jest równoznaczne ok. 1/3 wartości czynnego portfela, jeśli chodzi o kredyty walutowe. To niezwykle dużo. Jest to sytuacja bezprecedensowa, z którą nie mamy do czynienia w innych państwach członkowskich. To jest coś, co szczególnie mnie martwi, także perspektywa potencjalnego rozstrzygnięcia, która mogłaby być zbieżna z opinią rzecznika, choć mam nadzieję, że nie będzie ze względu na niekonsekwencje i błędy w tej opinii, które przez ekspertów zostały wskazywane. Na pewno w horyzoncie ważnym elementem są propozycje ustawowe, niespecjalnie rewolucyjne, ale w naszej ocenie mogą osiągnąć kompromis społeczny, czyli usankcjonować na drodze ustawowej kierunek, który już się dzieje. Mamy ponad 40 tys. zawartych umów, mówimy o podstawowym usankcjonowaniu programu dobrowolnych ugód. Wydaje się, że to kierunek kompromisowy i chcemy tą drogą podążać do celowego rozwiązania kredytów frankowych, a nie obciążać sądy, wszystkich obywateli, skarb państwa, trwającymi nawet do 5 lat procesami sądowymi.
„Super Express”: – Polska jest jednym z tych państw, które najskuteczniej realizują projekty w ramach polityki spójności. Z czego to wynika?
Grzegorz Puda: – Nie jest sztuką wykorzystać środki unijne. Każdy z nas, co ma portfel, wie doskonale, że wydać pieniądze można dosyć łatwo, ale mądrze je zainwestować, to jest już wielka sztuka. Faktycznie, Polska jest jednym z liderów wykorzystania środków europejskich. Jesteśmy wskazywani jako przykład, w jaki sposób można pozyskać i zainwestować te środki finansowe. W tej chwili z perspektywy unijnej, która się kończy, alokacja jest wykorzystana na poziomie 96 proc.
– Skoro tak dobrze radzimy sobie z funduszami w ramach polityki spójności, to dlaczego mamy takie trudności z pozyskaniem funduszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Czy wiadomo, kiedy w końcu dostaniemy pieniądze z KPO?
[ Polska jest jednym z liderów wykorzystania środków europejskich. Jesteśmy wskazywani jako przykład, w jaki sposób można pozyskać i zainwestować te środki finansowe
– Oczekujemy na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ale wcześniejsze działania ze strony Komisji Europejskiej sprawiły, że przygotowania do pozyskania środków były dużo dłuższe niż powinny być. Nie ma co się oszukiwać, przecież wcześniej przegłosowaliśmy ustawę o Sądzie Najwyższym, prezydent jej nie zawetował, a Komisja Europejska mimo wszystko nie wyraziła zgody na uruchomienie tego programu. W tej chwili czekamy na wyrok TSUE. Liczę na to, że to będzie jak najszybciej. I zaraz po tym, jak tylko TSUE, mam nadzieję pozytywnie, rozpatrzy te kwestię, złożymy wniosek o płatność 4 mld euro, które trafią do Polski.
– Na co najbardziej potrzebujemy unijnej gotówki?
– W tej chwili zwiększenie bezpieczeństwa naszego kraju to jeden z priorytetów. Wcześniej mówiliśmy o tym, że takie inwestycje jak fotowoltaika, wiatraki są nam niezbędne z powodów ekologicznych. Teraz wiemy, że oprócz kwestii ekologicznych dużo ważniejsze jest zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. Ważna jest dywersyfikacja źródeł energii. Ważne, by ta sieć była rozproszona. Oczywiście
Minister Funduszy i Polityki Regionalnej Grzegorz Puda w rozmowie z Agnieszką Grotek z „Super Expressu”
zależy nam na tym, by być bardziej samowystarczalnym w kontekście, jaki mamy w tej chwili. Ten kierunek jest jednym z przewodnich. Ale mówimy również o innowacyjności i środkach na innowacyjność, które będziemy wykorzystywać w Polsce. Mówimy też o tym, co jest związane z szeroko rozumianą transformacją. Skupiamy się na polityce miejskiej, na transporcie. Oczywiście nadal z tych środków unijnych będą budowane drogi, autostrady, ale koncentrujemy się też na tym, by Polacy mogli po tych drogach czymś się poruszać. Kierunkiem, który możemy w tej chwili, wobec tego, co proponuje Komisja Europejska, propagować, to są środki na transport publiczny. Stawiamy też na rozwój kolei. Zależy nam na zmianie myślenia polegającego na tym, że liczą się tylko cztery kółka . Możemy tak jak w innych krajach, poruszać się transportem publicznym , zintegrowaną miejską komunikacją dostosowaną do potrzeb XXI wieku.
– 1 maja 2004 roku Polska stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Choć minęło o tego dnia już niemal 20 lat, to wciąż nie wprowadzono w naszym kraju unijnej waluty. Kiedy możemy spodziewać się wprowadzenia euro w Polsce?
– Obecnie w tak nieprzewidywalnym czasie trudno gdybać. Wiemy doskonale, że państwa, które wprowadziły euro ponosiły często negatywne konsekwencje z tego tytułu. Ja pochodzę z Bielska Białej i pamiętam moment wprowadzenia euro na Słowacji. To był zły moment dla Słowaków, bo zapanowała wielka drożyzna. Słowacy przyjeżdżali na zakupy do Polski, bo u nas było taniej. W Polsce w obszarze przygranicznym pojawiły się nawet napisy w języku słowackim. To pokazuje, że na wprowadzenie unijnej waluty musi być odpowiedni moment. Nie wiem, czy taka destabilizacja gospodarki, systemu energetycznego, w ogóle geopolitycznej sytuacji na świecie jest dobrym momentem, aby myśleć o tym, kiedy wprowadzić euro w Polsce. Tym bardziej, że nie wiemy, co nas czeka.