To retoryczne zabawy z Polską, które pokazują frustrację Rosji
Trudno nie traktować tego inaczej jak kolejny przykład rosnącej frustracji w związku z sytuacją, w jaką Rosja sama się wpakowała
„Super Express”: – Rosyjska Duma za wezwaniem jej przewodniczącego Wiaczesława Wołodina chce wystawić rachunek Polsce za to, że rzekomo dzięki Armii Czerwonej do Polski przyłączono dawne terytoria niemieckie z rozwiniętą gospodarką, żołnierz radziecki przelewał krew za nasz kraj, a my nie okazujemy za to wdzięczności. Jak traktować to szaleństwo? Ernest Wyciszkiewicz: – Od kilkunastu miesięcy mamy do czynienia z rytuałem, że co rusz Miedwiediew czy inny kremlowski notabl uprawia takie retoryczne zabawy z Polską w roli głównej. Trudno nie traktować tego inaczej jak kolejny przykład rosnącej frustracji w związku z sytuacją, w jaką Rosja sama się wpakowała. Doprawdy trudno traktować takie rzeczy, jak to rosyjskie wezwanie do zapłaty za koniec wojny, poważnie. Choć to nie zasługuje na poważną analizę faktograficzną, to możemy się przyjrzeć, jak się sprawy miały podówczas. – Chyba jednak warto to przypomnieć.
– Stan, w jakim znajdowały się w 1945 r. obecne ziemie zachodnie Polski, jednak daleko odbiega od tego, jak sobie to Rosjanie wyobrażają, bo nie tylko czekała tam ruina po przejściu Armii Czerwonej, ale też do ZSRS wywożono ztych terenów bazę przemysłową, która ocalała. Straciliśmy też na rzecz sowietów wschodnie ziemie II RP, a w wyniku rozstrzygnięć wojennych Polska na 45 lat znalazła pod dominacją sowiecką. Wielu z nas doskonale pamięta, jak wyglądał gospodarczo nasz kraj w 1989 r. To był właśnie efekt „przyjaźni” polsko-sowieckiej. Ale jak powtarzam, popełnilibyśmy błąd, gdybyśmy zaczęli rosyjskie enuncjacje traktować poważnie. To wyłącznie retoryczne zadymiarstwo uprawiane na użytek wewnętrzny. Bo przecież wpolsce nikt poważnie tego nie traktuje. – Wspomniał pan o wypowiedzi Miedwiediewa, który co i rusz próbuje obrazić Polaków w swoich mediach społecznościowych. I słowa Miedwiediewa, i rachunek, który Rosja chce nam wystawiać, to nic innego jak bezradność, bo w żaden inny sposób nie potrafią nam zajść za skórę.
– Dołóżmy do tego proces, który także od kilkunastu miesięcy toczy się w samej Rosji. Mam na myśli wyścigi w ramach elity na lojalność. Na to, kto zaproponuje bardziej radykalne środki polityczne, które pozwolą Rosji wydobyć się z tego bałaganu. To, oczywiście służy przede wszystkim budowaniu pozycji wewnętrznej w Rosji. Tym bardziej, jeżeli ktoś tam posługuje się tego typu narzędziami, by się wzmocnić, to mówi nam to wiele na temat tego, w jakim miejscu znalazła się dziś Rosja. Oczywiście, musimy to odnotować, ponieważ tego typu pomysły jak te „odszkodowania” formułują oficjalni przedstawiciele państwa. Natomiast wiele więcej uwagi nie ma temu, co poświęcać. Choć jednocześnie trzeba zdawać sobie sprawę, że tego typu kroków będzie więcej. Mamy bowiem w ostatnim czasie kulminację wielu spraw. – To znaczy?
– Zalecenie oficjalnej komisji do nazywania w języku polskim Kaliningradu Królewcem. Jest kwestia przejęcia nieruchomości rosyjskich w Warszawie z uwagi na zadłużenie. Mamy nieustanny problem pomników sowieckiej dominacji, które polskie władze lokalne demontują. To wszystko nieustannie wzbudza w Rosji emocje. Stąd też ta reakcja Wołodina, którą chciał zaznaczyć swoją obecność i czujność. To, że tematem zajmuje się Duma sprawi, że sprawa zyska rozgłos. Wzmocnią go zapewne przekazy kremlowskiej propagandy, więc przez moment będziemy mieli spektakl.
–W Polsce oczywiście wszystko to traktujemy jako putinowski kabaret. Ale czy to nie zyska jakiegoś statusu poważnej sprawy za granicą? Na to pewnie też Rosjanie liczą.
– Już nawet nie ostatnie kilkanaście miesięcy, ale w zasadzie ostatnia dekada nauczyła wielu obserwatorów Rosji na Zachodzie, także tych sympatyzujących z Rosją, by patrzeć z dystansem na to, co płynie z oficjalnych rosyjskich źródeł. Wystarczy rzucić okiem na losowy program publicystyczny w kremlowskiej telewizji, gdzie takie wezwania jak Wołodina słychać codziennie i to w jeszcze bardziej szalonej formie. A jeżeli używa się tego typu retoryki przez tak długi czas, to ulega ona inflacji i nikt nie zwraca na nią uwagi. Być może jest intencja, by tę sprawę „umiędzynarodowić”, ale nikt poważny w te zabawy nie będzie się z Rosją bawił. – Czy pana zdaniem poza takim podszczypywaniem jest coś, co Rosja realnie może Polsce zrobić? Czy raczej boi się uderzać poważniej w państwo NATO?
– Nie chodzi o strach, ale możliwości. Rosja sama przez ostatnie lata pozbawiła się wpływu choćby gospodarczego wobec Polski. Pozostają pewne wyspowe obszary, na których nadal dochodzi do współpracy i uderzenie w nie może nas jakoś zaboleć. Niemniej to już niewiele. Polska jest wpięta w system zachodni, a rosyjska polityka ostatnich lat doprowadziła do tego, że większość państw Zachodu uniezależniła się od Rosji w obszarach, które ta mogłaby wykorzystywać przeciwko nam. Jedyne, co Rosjanom pozostaje to formułowanie pustych gróźb, bo już wcześniej sami się wypunktowali. Pozostaje im tylko frustracja. To właśnie obserwujemy.